Galen prowadzi tutaj blog rowerowy

Galen

Długo wyczekiwana sobota nastała.

  • DST 115.50km
  • Czas 07:10
  • VAVG 16.12km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 grudnia 2008 | dodano: 07.12.2008

Długo wyczekiwana sobota nastała. Przygotowania do Mini Nocnej Masakry zaczęły się już w piątkowy wieczór od konstrukcji oświetlenia na Masakrę. Bez dobrego strumienia światła nie było sensu zapuszczać się w błotne knieje.

Sobota rano upłynęła na wykańczaniu lampki i małym serwisie długo nie używanego roweru. Po 15:00 wyruszyłem z domciu, żeby zdążyć na 16:00 na umówione miejsce spotkania ekipy BS. Byłem na miejscu drugi - uprzedził mnie WrocNam. W przeciągu 10 min zjawiła się reszta ekipy w składzie: Blase, Mlynarz, Iskierka84, Jahoo, Kosma, DJK. Po drodze zgarnęliśmy jeszcze Hose, a na miejscu w bazie w Kotowicach czekała jeszcze dwójka BikeStats'owiczów, Zielona i Michał.

Po odprawie, pobraniu map, kart i krótkiej naradzie ruszyliśmy. Nawigacją zajął się Młynarz, Blase i WrocNam, bez nich mogło by być niewesoło. Muszę przyznać, że organizatorzy zaprojektowali fantastyczne trasy. Można było "liznąć" każdego rodzaju nawierzchni. Były chyba wszelkie odmiany błota. Najbardziej w kość dawał chyba muł, po którym ślizgały się masakryczne opony. Chwilami nie dało się w ogóle jechać... Kostka i kamienie odbijały tyłek, a koleiny wymuszały ogromne skupienie i balans ciałem. Zdarzały się gleby i defekty. Pierwsza w krzakach wylądowała Asica (z mojej winy), gumę pierwszy złapał DJK. Później straciłem już rachubę.

Całość imprezy oprawiona była nieziemskim klimatem. Zupełne ciemności, gra cieni, wąskie ścieżki, masy błota i te światła. Trasy, które zjeździłem nie raz za dnia, w nocy nabierały zupełnie nowego wymiaru. Impreza przerosła moje oczekiwania. Było przefantastycznie!!!

Z początku zdobywanie punków szło nam dość powoli. Po 2,5h mieliśmy dopiero 4 ale sprawy nabierały tempa i kolejne kasowaliśmy jeden po drugim. Kilka minut przed północą zameldowaliśmy się w bazie, oddaliśmy karty i zasiedliśmy do żurku...? Niestety nie. Wyżarli wszystko i został tylko bigos. Dobre i to... Gdy się wszyscy najedli i ogrzeli troszkę, nadszedł czas na powrót. Najpierw okazało się, że Młynarz załapał kapciocha, Pożyczyłem mu swoją dętkę i już mieliśmy się zbierać, gdy usterkę odkrył WrocNam - kolejna guma. Ten cały odpoczynek chyba nas bardziej zmęczył i rozleniwił. Chciało się już do domu ale droga daleka i na dodatek zaczął padać śnieg z deszczem. Zamiast błota i terenu wybraliśmy opcję dłuższą ale płaska. Peleton się rozciągał z każdym metrem. Z początku czekaliśmy na siebie ale nie miało to sensu i w końcu każdy pojechał swoim tempem. Młynarz jak zwykle dał czadu! Za nim pocisnął Michał i Iskierka. Ja ciągnąłem się przez długi czas za Blasem i Moniką zostawiając z tyłu resztę ekipy. W pewnym momencie sił mi już brakło i glebnięte kolano dawało się mocno we znaki (podkreślam, że było to kolano, a nie głowa - zaprzeczam plotkom jakobym się podczas upadku podparł głową :D). W pojedynkę dowlokłem się mokry do Wrocławia i dalej już w stronę domu. Brak kalorii do spalania owocował lekkimi zawrotami głowy, więc co jakiś czas siadałem na chwilę w budach przystanków autobusowych, żeby odpocząć. Kiedy do domciu zostało mi już tak niewiele na wysokości Carrefour'a z koła zlazło mi powietrze, a że nie miałem już dętki pozostało mi prowadzenie roweru. Marzłem i mokłem ale odległość do ciepłego wyrka była coraz mniejsza... Na wysokości Fat'u minęły mnie Jahoo i Kosma, deklarując pomoc ale nie chciałem już męczyć dziewczyn :]

Na miejsce dotarłem po 4:00. Pierwsze co zrobiłem, to zrzuciłem mokre ciuchy i strzeliłem sobie jajeczniczkę z 5 jajek.

Dziś jestem lekko przeziębiony, napier**** mnie kolano ale było warto!

Pozdrowienia dla całej ekipy!

P.S. Blase tak jak obiecałem podaje parametry lampki:
- halogenik diodowy (barwa zimna) 3,5W, 12V - cena ok. 25zł
- akumulator 12V, 4,5Ah - ceny zależne od pojemności
- kabelek i włącznik - parę zł.
- rolka taśmy izolacyjnej 2zł
- taśmy samozaciskowe czarne 1zł

- uchwyt od starej lampki z Lidla - bezcenny
- stara torebka podsiodłowa 10zł


Kategoria Długie wycieczki


komentarze
Galen
| 23:27 piątek, 9 stycznia 2009 | linkuj E tam... Zimy jeszcze wtedy w sumie to nie było. Teraz jest prawdziwa zima ale niestety jak dla mnie za zimna jak na rower...
Pozdrawiam!
bolek117
| 17:11 czwartek, 8 stycznia 2009 | linkuj 115,5km w zimie to nie dla mnie :D
Gratuluje!
WrocNam
| 18:49 środa, 31 grudnia 2008 | linkuj Wszystkiego dobrego rowerowego w przyszłym roku!
Pozdrawiam
WrocNam
| 18:44 środa, 31 grudnia 2008 | linkuj Wszystkiego dobrego rowerowego w przyszłym roku!
Pozdrawiam
WrocNam
| 18:43 środa, 31 grudnia 2008 | linkuj Wszystkiego dobrego rowerowego w przyszłym roku!
Pozdrawiam
Mlynarz
| 13:14 czwartek, 25 grudnia 2008 | linkuj Jednemu z towarzyszy doli i niedoli na MNM życzę Wesołych Świąt! ;P
Galen
| 21:06 wtorek, 9 grudnia 2008 | linkuj Mlynarz spoko. Przynajmniej wspomnienia zostają ciekawe :]
blase co racja, to racja. Za mało papu. Tak sobie właśnie wyliczyłem, że na każde 15-20km potrzebuję 1 batonik i 0,2l Powerade :P Lampka myślę, że wymaga jeszcze tjuningu i będzie git.
blase
| 19:28 wtorek, 9 grudnia 2008 | linkuj Aha, dzięki za namiary na lampkę;)
blase
| 19:25 wtorek, 9 grudnia 2008 | linkuj Gal ewidentnie zjadłeś za mało żurk...bigosu!
Faktycznie końcówka była ciężka, ja dotarłem do domu przed 3, ale po 4 to już masakra i jeszcze ten kapeć przed finiszem!
Mlynarz
| 11:35 wtorek, 9 grudnia 2008 | linkuj Kurde Gal powoli zaczynam mieć wyrzuty sumienia. :D
Oddałeś mi batonika... i potem brakło Ci energii.
Oddałeś mi dętkę... i potem złapałeś kapcia.
Już chyba więcej nic mi nie dasz. ;P

A co do weekendu to najprawdopodobniej w niedzielę odwiedzi na JPbike więc fajnie byłoby go pooprowadzać po ciekawych miejscach. :)
Galen
| 22:36 poniedziałek, 8 grudnia 2008 | linkuj Mlynarz do weekendu daleko ale się pomyśli :]
djk71 mi też miło było Cię poznać. Ja mam niestety taką przykrą przypadłość, że jak wypale wszystko z brzuszka, to tracę totalnie moc. Jak nie mam co spalać, to mi się w głowie strasznie kręci. Następnym razem wezmę więcej batoników i z głowy :]
djk71
| 22:10 poniedziałek, 8 grudnia 2008 | linkuj Galen,
Fajnie było Cię poznać. Dzięki za miłe towarzystwo.
Światełko rzeczywiście robiło wrażenie.

Widzę, że Ciebie też zmogło. Trzeba było mówić na trasie, przecież mieliśmy jakiś zapas jedzenia. Niestety mnie już potem nie pomagało :-(
Mlynarz
| 18:38 poniedziałek, 8 grudnia 2008 | linkuj Ja może umyję dzisiaj. Wezmę wiaderko z wodą. Kilka szmatek, gąbkę. Smar...
Boję się mu spojrzeć w rogi. :D
Ale muszę go wyczyścić, bo chcę jeździć, jeździć i jeździć!!! :D

p.s.
Gal będę miał wolny weekend, co być powiedział na jakąś wspólną traskę jeśli pogoda dopisze?! Wypytam się Jahoo, jak ona będzie z czasem stała. Może uda gdzieś się razem pokręcić. :)
Galen
| 18:01 poniedziałek, 8 grudnia 2008 | linkuj Mlynarz nie marudź! Ludzie hard core'u walczą do oporu! :P
kosma100 i hahoo81 u mnie ściąganie opony trwało by dłużej niż spacer piechotką do domu :]
P.S. Mył już ktoś z Was rower? Ja rozważam myjnie jakąś, bo jak mam to ręcznie szorować to się z błota nie wygrzebię :]
jahoo81
| 09:42 poniedziałek, 8 grudnia 2008 | linkuj No to mówię przecież:) Kosma a tam niedaleko była stacja BP więc dałybyśmy radę :P
kosma100
| 09:17 poniedziałek, 8 grudnia 2008 | linkuj Ejj.... trzeba było coś powiedzieć jak Asica się pytała.... pomogłybyśmy Ci - 10 minut w tą czy w tą nie robiło już dla nas wielkiej różnicy ;D
Dzięki za miłe towarzystwo na masakrze ;)
Mlynarz
| 02:54 poniedziałek, 8 grudnia 2008 | linkuj Gdybyś wiedział, że złapiesz kapcioszka to chyba być mi tej dętki nie pożyczył. :)
Wielki dzięki Filip za pomoc. Mam nadzieję, że będę mógł Ci się odwdzięczyć.
Na trasie była super zabawa. :)
Fajnie, że mogliśmy w końcu razem konkretnie pojeździć.

Do następnego!
Galen
| 20:25 niedziela, 7 grudnia 2008 | linkuj po 1. zmieniane dętki w przypadku moich masakrycznie ciężko schodzących opon trwało by min. 15 min, więc się nie opłacało. Poza tym Wy też byłyście zmęczone i też chciałyście już być w domciu.
po 2. a niech się cieszy :]
po 3. nie jest tak źle. Gdybym miał zrobić to jeszcze raz, zrobił bym bez wahania.
Ja też dziękuje za wypad. Do zobaczyska!
jahoo81
| 19:46 niedziela, 7 grudnia 2008 | linkuj Po pierwsze primo:
Dlaczego nie krzyczałeś na skrzyżowaniu że potrzebujesz dętkę i jakiegoś batona? !!! Przecież stanęłybyśmy i Ci pomogły!!!
Po drugie:
Młynarz na pewno się ucieszy, jak przeczyta twój wpis :P
Po trzecie:
Dobrze że ostatecznie wszystko się szczęśliwie skończyło Kilka dni i dojdziesz do siebie :)
Dzięki za fantastyczne towarzystwo a tę glebę już Ci wybaczyłam :)
Pzdr
Asica :P
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa kogod
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]