Znowu razem!
-
DST
40.23km
-
Czas
02:00
-
VAVG
20.11km/h
-
Temperatura
9.0°C
-
Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pierwszy wspólny wyjazd w tym sezonie zaliczony! Pogoda dziś strasznie zmienna. W słońcu niemalże upał, za chwilę chmura i zimno. Raz wiatr w plecy, za chwilę znowu na ryjek. Do tego doszły jeszcze przelotne ulewy no i mamy marzec w całej okazałości.
Po spotkaniu z Agą przy zajezdni tramwajowej na ul. Legnickiej, ruszyliśmy jakoś bez większego przekonania w kierunku Maślic. W związku z budową stadionu na Euro 2012 oraz obwodnicy Wrocławia panuje tam lekkie zamieszanie. Widać też, że zima nie oszczędziła asfaltu na drodze rowerowej i pełno tam dziur co nie specjalnie odpowiadało slickom Agi. Po dojechaniu do końca Królewieckiej nadszedł czas na decyzję do dalej? Obraliśmy azymut na zachód, kierując się drogą Główna (momentami bardziej odpowiednią nazwą była by ul. Poboczna albo ul. Zadupiasta). Kontynuując kręcenie trafiliśmy na nowo budowane Osiedle Malownicze. Póki co wygląda raczej przeciętnie ale mają na prawdę porządny asfalcik. To całe nasze kręcenie bez celu doprowadziło nas do Leśnicy, gdzie zahaczyliśmy o Lidla. Ja poszedłem po czekoladkę i "kubusia" a Aga ucięła sobie pogawędkę z lokalnym żulem płci... Hmmm... z Kobietą. Tu dorwała nas ulewa. Czekaliśmy z pół godzinki na przystanku autobusowym ale targało wiatrzycho, więc zaproponowałem wjazd do banku WBK. Niestety nieudany, bo w niedzielę mają nieczynne. Jeszcze kilkanaście minut pod daszkiem, wspólny taniec-przytulaniec do rytmów ATB z ipod'a i w drogę! Z nieba przestało się już sączyć ale droga z Leśnicy do Wrocławia, to koszmar nawet w pogodny dzień. Duży ruch, brak chodnika i praktycznie brak pobocza, do tego niezliczone ilości błota i wyglądaliśmy jak po maratonie MTB. Po zadokowaniu w domu, strzeliliśmy sobie po gorącym kakao i wypieściliśmy rowerki. Agi sposób (błoto wysycha, a później delikatnie omieść rower zmiotką) zaoszczędził sporo czasu. Po wstępnym procesie odbłocenia, przeszliśmy do polerowania na glanc i tak zleciało do wieczora...
Dystans może nie jest powalający ale dzień minął fantastycznie. Dawno nie kręciło mi się tak przyjemnie...
Pozdrawiam!
P.S. Dzięki Aguś, że dałaś mi przez większość czasu siedzieć na kole, gdyby nie to, ten wiatr by mnie wykończył...
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki