Dziś kolejny wf. Czwarty
-
DST
60.70km
-
Czas
02:43
-
VAVG
22.34km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś kolejny wf. Czwarty wyjazd z pięciu jakie muszę zrobić. Pogoda na ICM wyglądała bardzo optymistycznie. Tylko niewielkie opady śniegu i średni wiatr. Jak zwykle pojechałem na Rondo w miejsce startu wycieczki. Wpis na listę obecności i jedziemy. Tempo masakrycznie wysokie (jak na te wycieczki), bo jechaliśmy zdrowo ponad 20km/h. Nie ujechałem 1,5km jak coś mi zgrzytnęło, strzyknęło i straciłem władzę w pedałach :]
Okazało się, że zerwałem łańcuch. Nie popadłem w rozpacz, bo zawsze wożę ze sobą skuwacz do łańcucha. Okazało się jednak, że cześć ogniwa gdzieś odstrzeliła :/ Grupa postanowiła nie czekać na mnie i kontynuować jazdę beze mnie. Przez pierwsze 20min. szukałem brakującego ogniwa. Bez skutków. Kolejne 20min. rozkuwałem i pozbywałem się 2 ogniw, aby móc w ogóle wrócić do domu. Skulem i postanowiłem dogonić grupę. Po przejechaniu 100m uzmysłowiłem sobie, że nie wiem nawet, w którym kierunku sie udali. Postanowiłem więc odwiedzić starego przyjaciela, który mieszka nieopodal. Poczęstował mnie herbatką, poplotkowaliśmy z godzinkę i zebrałem się do powrotu. Wyszło śliczne słonko i tak jakoś... Postanowiłem zaryzykować jazdę na tym łańcuchu i strzelić sobie Cześkową traskę. Przebiłem się przez miasto i wylądowałem na Niskich Łąkach. Dalej już Wyspa Opatkowicka -> Trestno -> Blizanowice, a następnie Siechnice -> Św. Katarzyna. Na wysokości Trestna miałem dość nietypową przygodę. Kręcę sobie asfalcikiem. Do okola żadnej żywej duszy, tylko pole i nagle dup! Coś mnie w kask walnęło. Zatrzymałem się, rozglądam i widzę jak tuż koło mnie po drodze toczy sie orzech włoski. Po sekundzie obok orzeszka pojawia się wielkie czarne ptaszysko. Łypie na mnie swoimi oczkami, po czym uderza kilka razy dziobkiem w orzeszek. Ten nie poddaje sie, wiec ptaszysko bierze orzech do dzioba i odlatuje (prawdopodobnie polować na innego rowerzystę). Tuż przed Żernikami zrobiłem sobie mały piknik. Zdziamdziałem banana, kanapki z nutellą i napiłem się gorącej herbatki z termosu. Z nową porcją sił udałem się do Żernik. Tutaj zaczęło się mega wietrzysko, które nie opuszczało mnie, aż do samego domu. Wiał tak mocny wmordewind, że wypruwając sobie żyły jechałem max 20km/h. Z Żernik pokierowałem się na Wiśniową -> Hallera -> Estakadę Klecińską i prościutko na ND. Na Estakadzie opuściło mnie słonce i zaczęła się śnieżyca :] W ciągu 3 minut bylem oblepiony śniegiem jak bałwan. Szkoda tylko, że dziś znów jechałem bez Agi, ale biedaczka wylądowała na wf'ie w Zieleńcu i kazali Jej nordic walking'owac przez śnieg :]
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających!
Kategoria Krótkie wycieczki, Kręcenie korbą po Wrocku
komentarze
Dobrze, że sobie dałeś z tym radę i porowerowałeś dziś sobie elegancko! Na pewno było przyjemnie mimo śnieżycy, jaka Cię dopadła hehe
Pozdrawiam!
p.s.
Niezły motyw z tym orzechem :D
Chyba zacznę jeździć w kasku... :P
Wiem, wiem... nie lubisz ludzi bez kasku :P
hehe
"Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających!" hihihihi skądś to znam ;)
Pozdrawiam smarkająco - kaszląca Kosma :(
Pozdrawiam - Czesiek
Pozdrawiam,
Piotrek.