Nie wiem od czego zacząć,
-
DST
112.85km
-
Teren
15.00km
-
Czas
05:26
-
VAVG
20.77km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie wiem od czego zacząć, wiec chyba zacznę od początku. Ok. 9:35 pojechałem po Agę. Mieliśmy stawić się o 10:30 na ul. Dubois. Byliśmy troszkę wcześniej i trochę się przestraszyliśmy, bo nie było widać nikogo. Po kilku minutkach krążenia zaczęli zjawiać się pierwsi uczestnicy wypadu. Kilka osób się leciusieńko spóźniło. Część nie dojechała wcale (żałujcie Blas i Czesiek i ktoś :P). Po kilku minutkach obrad, dokąd mamy jechać, wykluła się pewna opcja. Prowadzi nas Piotrek w stronę Obornik. Z początku jechaliśmy za Wrocław asfaltami. Po drodze minęliśmy grupę profesjonalistów. Zaczęliśmy się zastanawiać kiedy nas przegonią :] Wyjazd z Wrocka nie obył się bez przygód. Dwójka z naszych niezauważenie opuściła peleton. Jak się okazało po telefonicznych konsultacjach jeden z nich wpadł pod samochód. Na szczęście nic poważnego się nie stało. Czekaliśmy na nich w Paniowicach. W międzyczasie śmignęli wcześniej widziani pro na kolarkach i część na góralach. Kiedy dojechały „zguby” ruszyliśmy dalej. Droga robiła się coraz bardziej pagórkowata. Od czasu do czasu robiliśmy małe postoje w przydrożnych sklepach. Większy odpoczynek zrobiliśmy w Lubnowie czekając przy piwku na Fokusa, który od rana składał rower i później nas gonił. Pożegnaliśmy też jednego z braci scott’owców (sorki ale nie mam pamięci do imion). W uzupełnionym i uszczuplonym za razem składzie ruszyliśmy w stronę. Po drodze Piotrek namówił nas na małe zboczenie z trasy i dojazd do ładnego klasztoru w miejscowości Bagno. Prowadziła tam piaszczysta droga i peleton wyraźnie się rozciągnął. Już na miejscu okazało się, że znów kogoś brakuje. Nieszczęśnik nie wiedział, że w pewnym momencie odbiliśmy w lewo i zjechał drogą na sam dół. Później krążył po okolicy w momencie, kiedy my wypasaliśmy się na trawce i Aśka telefonicznie próbowała Go do nas naprowadzić. Z Bagna ruszyliśmy w drogę powrotną. Nie było ze mną tak źle do momentu, w którym odbiliśmy z ruchliwego asfaltu na mało rozjeżdżone wały. Wtedy dopadł mnie mega kryzys. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie miałem. Z braku jedzenia zrobiło mi się słabo i kręciło masakrycznie w głowie. Zmniejszyliśmy więc tempo i robiliśmy małe przerwy. Tłuczenie się tymi wałami przez kilka km znacznie obniżyło średnią naszego wypadu. Ja z metra na metr byłem coraz słabszy. Kiedy dotarliśmy już do asfaltu ekipa pomknęła, a ja nadal miękłem. Musiałem zrobić sobie małą przerwę. Siadłem w rowie i zacząłem sapać :] Została ze mną Aga (po której nie było widać prawie w ogóle zmęczenia). Po chwili zawróciła jeszcze mała grupka zaniepokojona moim wygrzewaniem trawy w rowie. Zrobiło mi się strasznie wstyd. Przypomniało mi się, że mam jeszcze słodką herbatę w termosie. Czym prędzej spożyłem całą zawartość i na rower! Nie sądziłem, że efekty tego „doładowania” będą aż tak duże. Poczułem znowu siły i jazda! W Lasku Osobowickim ja, Aga i Jeden_z_Braci podziękowaliśmy i pożegnaliśmy się z reszta, która ruszyła w las w celu rozpalenia ognia i skonsumowania kiełbasek. My nie mieliśmy już czasu na kiełbaski, a szkoda. Pod mostem Milenijnym odbiłem już w stronę domciu. Doczłapałem się w końcu i wlazłem z całym majdanem do pokoju. Nie miałem już siły zanieść gratów do mojej kanciapki rowerowej. Mama poratowała mnie schaboszczakiem z ziemniaczkami. Było mi mało więc wtrząchnąłem jeszcze kanapki i ok. 13 michałków. Po „obiedzie” nadszedł czas się wypluskać. Wlazłem do wanny i zasnąłem :D
Mam nadzieję, że komuś udało się przebrnąć przez tą „ścianę tekstu”. Pozdrawiam serdecznie wszystkich uczestników wyprawy i tych, którzy tu zaglądają.
Na koniec mały bilansik zysków i strat:
- straty: maaasa kalorii, naskórek na jądrach
- zyski: spaliłem maaasę kalorii, zwiedziłem super tereny, poznałem fantastycznych ludzi, trzasnąłem setę
Trasa skopiowana od Agi:
Wrocław -> Wrocław Świniary -> Szewce (tam odbicie z drogi głównej) -> Paniowice -> Kotowice -> Raków -> Uraz -> Lubnów -> Oborniki Śląskie -> Rościsławice -> Wielka Lipa -> Bagno. Powrót bardzo podobny.
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Długie wycieczki
komentarze
Jeśli idzie o kryzys, to jest on rzeczą normalną. Po prostu podczas długiego wysiłku spada nam poziom cukru we krwi i to powoduje brak sił i osłabienie organizmu. Trzeba wcinać na trasie smakołyczki! :D
Ja osobiście lubię kryzysy, bo jak się je pokonuje to wtedy jest satysfakcja, której nie da się porównać z niczym innym!
Nasz organizm jest naszym największym przeciwnikiem na takich długich wypadach!
Jak go pokonasz, zyskujesz u niego wielki SZACUN! :D
I potem możesz więcej, więcej i jeszcze więcej! hehe
Aż do następnej próby... :)
Pozdrawiam!
Pozdro
Żadna tam lipa Jesli juz to Wielka Lipa albo Bagno:) A przynajmniej masz pierwsza wycieczke xxl :D
Pozdrawiam
Dotarłem do css naszych szablonów.. i zauważyłem, że element, który odpowiada za ten niebieskawy kolor to to :
#menu a:hover {
background: #0C7AC7 url(images/img2.gif) repeat-x;
Jak to teraz podmienić ? Mógłbyś mi napisać regułkę, gdzie tylko sobie wstawię własny link? :D I czy to jest w ogóle to :P :)
Też kiedyś miałem taki kryzys - 100 km od domu, a na liczniku 108 :D Myślałem tylko o tym, żeby przestać pedałować i się położyć i zasnąć :D Ale pomogły batoniki i burn :D
Gratulacje sety ;) Czekam na fotki :)
świetna wycieczka;)
Pozdrowionka
a ja sobie przeczytałam raniutko, jednym tchem :)
albo musiała byc duza wasza grupka, albo strasznie duze tempo ze sie tak ciagle wszyscy gubili :)
współczuje temu oseskowi co się zgubił i zamiast skręcic w lewo pojechał prosto heheh na pewno przeklinal jak diabli jesli nie znal tych terenów :D
widze ze wczoraj to same peletoniki jechałosiły ;)))) ja wczoraj zrezygnowałam na koszt peletonu dobrej głośnej muzyki w domu :D
Gratuluję seteczki i pozdróóófka od leniwca :D
Nie ma czego się wstydzić. Człowiek to nie maszyna. Ja nie tak dawno też już miałem jedną wizję... niech jadą beze mnie, a ja jakoś dotrę do domu, ale dałem radę. Fajnie jak ktoś Cię wspomaga, to dużo daje. Coś na ząb również ;-)
Pozdrower :):):)
Ja przebrnęłam bez problemu Miło się czytało i fajnie nawet bez zdjęc Ja z opisem już nie dam rady - bedzie jutro Trzeba wskakiwac do łóżka
Dzieki jeszcze raz i pozdrowienia A z tym wstydem to przesadziłes - kazdemu się kiedys trafia ten kryzys:)
A te jądra to na serio? Jeszcze sie policzek nie zagoił a tu kolejny zonk:) Aga znowu bedzie miała co całować:D
Ale z niej dzielna dziołcha - jestem pod wrażeniem Pozdrowienia:)