Lipiec, 2010
Dystans całkowity: | 126.17 km (w terenie 1.00 km; 0.79%) |
Czas w ruchu: | 06:00 |
Średnia prędkość: | 21.03 km/h |
Maksymalna prędkość: | 42.00 km/h |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 25.23 km i 1h 12m |
Więcej statystyk |
Singiel!
-
DST
29.06km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:51
-
VAVG
15.71km/h
-
Temperatura
35.0°C
-
Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranna pobudka i krzątanina. Tak rozpoczęliśmy z Agą pierwszy dzień długo wyczekiwanego weekendu. Kiedy ogarnęliśmy się już ze wszystkim (mieliśmy tylko godzinkę obsuwy w stosunku do pierwotnego planu) ruszyliśmy w stronę naszych południowych sąsiadów dzierżąc w dłoni 14 letni atlas samochodowy (bo GPS mi zwinęli). Na szczęście nawigacji podjęła się Aga, bo ja cierpię na jakąś dysfunkcję i gdy prowadzę, zawsze lądujemy na jakimś zadupiu :]
Do Świeradowa Zdroju dotarliśmy całkiem sprawnie i dość szybko. Na miejscu znaleźliśmy jakiś parking pod pensjonatem i zaczęliśmy wypakowywać klamoty. Kiedy już przebrałem dupsko w obcisłe gatki na tylnym siedzeniu Sienki nadszedł czas żeby ruszyć... Tylko gdzie to Nové Město? Zjechaliśmy z parkingu do ul. Zdrojowej, żeby przestudiować zawieszoną tam mapkę okolic. Udało się ustalić kierunek i odeprzeć atak miejscowego gawędziarza/przewodnika.
Ruszamy asfaltem i zaczynamy wspinaczkę... Jeden podjazd... Drugi podjazd... Mulimy 7km/h. Żar leje się z nieba i wali od nagrzanego asfaltu tak, że człowiek czuje się jak w piekarniku z termoobiegiem. Trzeci podjazd... Zgon! Wypiliśmy 1/3 wody a przejechaliśmy jakieś 2,5km. Już wiem, czemu organizują tu maratony MTB. Te podjazdy to masakra. Do Novégo Města jeszcze z 7km i nie wygląda na to, żeby się wypłaszczało. Aga siada w cieniu a ja wspinam się z powrotem, żeby po chwili zjechać dłuuuuugim i szybkim zjazdem do samochodu. Zjazd był na tyle przyjemny i szybki (ok. 60km/h), że się zagapiłem i zjechałem za nisko, przez co musiałem znowu wspinać się do Świeradowa. Gdy zapakowałem się z powrotem do Sienki, podjechałem po Agę i uderzyliśmy w stronę Novégo Města. Żeby było śmiesznie, to podjazd na którym się poddaliśmy, był właściwie ostatnim na tej drodze.
Po rozładowaniu klamotów w Novym Měscie nie pozostało nic, jak tylko odnaleźć singla i śmigać! Oznaczeń żadnych na rynku nie było ale Aga jakimś cudem wyczaiła kierunek i zaczęliśmy podjazd... asfaltem. Po dotarciu na miejsce okazało się, że jest tu ładny ocieniony parking samochodowy. Pod samym wjazdem na singla zrobiliśmy malusieńki odpoczynek i zamieniliśmy kilka słów z ekipą kolesi na fullach z Polski. Ględzili coś o jakimś asfaltowym podjeździe w pełni słońca, po którym zaczyna się dopiero singiel. Nie do końca wyczaiłem, czy robią sobie jaja, czy rzeczywiście czeka nas znów podjazd asfaltem. Gdy wjechaliśmy już na trasę singla od razu poprawił mi się humor. Wąska elegancko utwardzona i świetnie wyprofilowana droga wiła się w cieniu drzew. Z każdym metrem podobało mi się coraz bardziej do momentu... Asfaltu! Podjazd był rzeczywiście masakryczny. Dobrze, że przed wjazdem na tę patelnię można się było ochłodzić w przydrożnym strumyczku. Gdy po ok. 1,5km znak pokazał skręt w prawo w lasek a szara, bezduszna i gorąca masa skończyła się poczułem się jak nowo narodzony. Teraz to dopiero się zaczęło! F A N T A S T Y C Z N Y zjazd pełen hopek, zawijasów, przewężeń. Trasa jest tak genialnie wyprofilowana, że nawet jak jedzie się po poziomicy albo lekko w górę, nie trzeba pedałować bo energia z jaką się wyjeżdża z dołka wystarcza na wspięcie się na kolejną hopkę. Widoki towarzyszące singlowi są na prawdę super. Całość sprawia wrażenie dobrze zaprojektowanego ogrodu. Wszystko jest na swoim miejscu. Po pewnym czasie kończy się sielanka a singiel niebezpiecznie zbliża się do szlaku dla pieszych (żółty szlak). Na nasze nieszczęście banda bezmózgich opiekunów wpuściła masę dzieciaków (oczywiście z Polski) na singla przez co zrobiło się cholernie niebezpiecznie. Ja bez litości cisnąłem w bachory drąc ryja. Aga miała w sobie więcej subtelności i ogłady, co zakończyło się dla Niej fatalnie. Musiała ścinać jeden z zakrętów i nabiła się piszczelem na pień drzewka. Po reanimacji i kilku niecenzuralnych słowach (z moich ust) rozpoczęliśmy kontumację czelendżu. Tym razem było ciężej, bo fragment trzeba ciągnąć pod górkę. Sama końcówka singla znów rozpieszcza. Zjazd w dół i można nabrać prędkości. Pojawiają się też lokalne strumyczki, które fajnie się przecina.
Trasa na prawdę warta polecenia. Są odcinki gorsze ale te lepsze rekompensują wysiłek i to z nawiązką. Myślę, że warto zrobić sobie jakieś 2 kółeczka i popstrykać trochę fotek na pamiątkę. My niestety wymiękliśmy po tych podjazdach w Świeradowie nie mieliśmy już sił na kolejną pętelkę. Po zjechaniu do Novégo Města zapakowaliśmy rowery i podjechaliśmy samochodem na parking pod singlem, gdzie zrobiliśmy sobie mega wyczesanego grilla. Załączam kilka fotek - niech Wam ślinka cieknie :]
To chyba na tyle...
P.S. Jeśli jakimś cudem któryś z Panów z ekipy z fullami to czyta, to znalazłem Twoje rękawiczki (Giant'a).
Kategoria Krótkie wycieczki
Po rower...
-
DST
7.94km
-
Czas
00:19
-
VAVG
25.07km/h
-
VMAX
42.00km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku
Mini XC
-
DST
36.38km
-
Czas
01:34
-
VAVG
23.22km/h
-
Temperatura
30.0°C
-
Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
-
Aktywność Jazda na rowerze
Późnym popołudniem, choć nie jestem wielkim fanem piłki nożnej, miałem oglądać meczyk ale mi się przysnęło. Gdy się obudziłem na forum BS pojawił się wpis od Pawła (legendary), że wybiera się do Lasku Rędzińskiego. Upału już nie było, więc zjadłem pierożki, zapakowałem koszulkę rowerową i w drogę na Most Milenijny. Po drodze zahaczyłem jeszcze o BP żeby kupić jakiś izotonik. Po przywitaniu ruszyliśmy w stronę Rędzina wałami aż dojechaliśmy do lasku. Tutaj pokręciliśmy małe XC. Dawno się tak dobrze nie bawiłem. Ostatnio nic tylko asfalt i miasto, bez pomysłu, bez polotu, bez adrenaliny. Dziś było zupełnie inaczej. Troszkę małych podjazdów, strome zjazdy, single, kamienie, żwir, szuter, piach, trawa, wąskie ścieżki przez krzaki, korzenie, kocie łby i trochę dziur. Wszystko to, co tygryski lubią najbardziej. Do domu przywiozłem 6 kg mięsa w postaci much, komarów, a we włosach miałem nawet gąsienicę. Przyjechałem zakurzony i z obitą dupą, bo na jednej ze ścieżek ocierałem sobie pot wlewający się do oczu, nie utrzymałem kierownicy jedną ręką i się wyglebiłem. Super zabawa z odrobinką adrenaliny. Fantastiko :]
Na koniec fotka z komórczaka (dlatego taka jakość do bani), którą ustrzeliłem wracając do domu Mostem Milenijnym.
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki
Napisali o nas w BikeBoard
-
DST
26.90km
-
Czas
01:11
-
VAVG
22.73km/h
-
Temperatura
30.0°C
-
Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano zaspałem do roboty, więc co sił w nogach naginałem do pracy. Powrót w upale z zamulastym tempem. Wieczorem umówiłem się z przyjacielem na Rynku na... izotonik. Wrzuciłem sobie w iPod'a Michaela Bublé i bardzo spokojnym, dostosowanym do muzyki tempem pokręciłem pod Fredka. Później powrót do domu żwawszym tempem, żeby mnie komary nie zeżarły.
Btw. Napisali o nas w BikeBoard: "drużyna bikestats wymiata" :P
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki
Włamanie i kradzież...
-
DST
25.89km
-
Czas
01:05
-
VAVG
23.90km/h
-
Temperatura
30.0°C
-
Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zacznę od żali:
Opier***** mi dziś samochód :( Generalnie masa nerwów, 2h czekania na policji z świadomością, że i tak gówno zrobią i straty ok. 600zł... A już sobie ząbki na napęd SLX'a ostrzyłem... Nic tylko zaj***! Złodziejom powinno się ucinać łapy przy samej dupie...
A teraz coś odrobinę weselszego:
Wczoraj przyszła do mnie kasetka XT. Nie mam klucza i bacika, więc na wymianę udałem się do Krajka (Syna). Ostatnio w innym serwisie za założenie kasety zapłaciłem 15zł a u Krajka demontaż i montaż dwóch kaset kosztował mnie 10zł... No tak, czy siak, mam już 2 komplety kółek. Maviki z XT i oponkami Kenda Karma 2.0 oraz Kelly's Razor z Deore i oponami Kenda Kwest 1.25. W serwisie jak zwykle miła atmosfera i zostałem nawet zaczepiony przez jednego kolarza. Spytał mnie, czy ja to Galen, bo z mordy jakiś taki znajomy mu się wydałem. Wygląda na to, że mam poczytnego bloga :P
Po całym dniu pełnym wrażeń wybrałem się wieczorkiem na minimini kręcenie, żeby troszkę mózgoczaszkę przewietrzyć... Teraz walnę sobie Redd'sa, oglądnę 2 odcinki Drużyny A i w kimę...
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki