Galen prowadzi tutaj blog rowerowy

Galen

Wpisy archiwalne w kategorii

Kręcenie korbą po Wrocku

Dystans całkowity:6225.59 km (w terenie 155.55 km; 2.50%)
Czas w ruchu:282:50
Średnia prędkość:21.09 km/h
Maksymalna prędkość:59.47 km/h
Suma podjazdów:1100 m
Maks. tętno maksymalne:208 (106 %)
Maks. tętno średnie:184 (90 %)
Suma kalorii:8508 kcal
Liczba aktywności:204
Średnio na aktywność:30.52 km i 1h 29m
Więcej statystyk

Rozpierducha!

Czwartek, 23 lipca 2009 | dodano: 23.07.2009

Szefa nie ma = mogę sobie wnieść rower do biura = jadę Salamandrem. Mimo, że jest 7:30 to już czuć straszną duchotę. Po 500 m kapie ze mnie mimo, że wcale mocno nie cisnę. Na wysokości Wrocławskiego Parku Przemysłowego spotkałem "kolegę" z kapciem w kevlarze. Zaproponowałem dętkę ale miał obręcze pod prestę i nie dało by się przepchnąć wentyla. Pogadaliśmy chwilkę i wio! Wjazd po Estakadę Klecińską jakoś wyjątkowo mnie zmęczył - może przez tą duchotę? Do pracy dojechałem mokry jak szczur. Odświeżyłem się, przebrałem w cywilne ciuchy i na 8h do mapy do Planu Zagospodarowania Złoża Ogorzelec I. Po pracy pokręciłem do Agi po drodze mijając na Powstańców Śląskich sznur tramwajów stojących na awaryjnych światłach - dobrze, że dziś nie komunikacją miejską oraz ciekawostkę, którą okazał się zawieszony na znaku drogowym rower. Wyglądał na całkiem rześki. Ktoś miał wenę. Miałem zrobić fotkę ale już mi się nie chciało zatrzymywać i szukać komórki.
Tytuł tego wpisu natomiast nazwę swą zawdzięcza powrotowi do domu. Uciekałem przed burzą w sumie kierując się prosto na nią ale pech chciał, że w tamtym właśnie kierunku mieszkam :] Jakieś 8 minutek od celu dorwała mnie burza piaskowa. Waliło tak mocno piachem, że nie dało się prawie jechać. Do tego wszystkiego doszły jeszcze latające gałęzie, śmieci i blachy z rusztowania - wtedy przypomniał mi się wpis balsa i żałowałem, że przestałem ubierać kask na miasto. 180 sekund po burzy piaskowej zaczął padać deszcz. Właściwie ciężko to nazwać opadem deszczu. To była właśnie rozpierducha! Lało przeraźliwie mocno. Krople były tak wielkie, że aż bolało. Przez okulary nie było widać zupełnie nic, a wiatr robił taki kocioł, że 3 razy spadłem z roweru (na szczęście zdążyłem się wypiąć). Można powiedzieć, że moje nowe butki przeszły chrzest - przemokły do suchej nitki. Genialnie też spisał się mój plecak Hannah Amuck (prezent od Agi), który nie przemókł ani troszkę ratując tym samym Czesia Dżipiesia i komórkę.

Na koniec fotka z (prawie) burakiem. Niby zbyt wiele tej drogi rowerowej nie zajął ale gdy wystawił ten kawałek dupki na drogę, to już by go jakiś tir przesunął...



I jeszcze mały test. Jeszcze nigdy nie dodawałem filmików na bloga. Jest to krótkie i bardzo słabej jakości nagranie z "burzy piaskowej".


Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku

Test nowych trzewików SPD

  • DST 11.84km
  • Czas 00:25
  • VAVG 28.42km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 201( 96%)
  • HRavg 184( 88%)
  • Kalorie 396kcal
  • Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 lipca 2009 | dodano: 18.07.2009

Obudziłem się jak zwykle przed 7:00. Kilka razy przekręciłem się próbując zasnąć ale nie udało się. Wziąłem notatki i zacząłem zakuwanie - wytrzymałem godzinę, później mój wzrok przykuło pudełeczko z napisem "Shimano" zgrabnie leżące w kąciku. Wczoraj dotarła do mnie paczka z nowymi SPD. W sumie to nie planowałem jeszcze zakupu na teraz ale trafiła się niezła przecena z 299 na 209 zł (ostatnie 5 par). Moje Kruki (pierwsze SPD) wyglądają już słabiutko i lada moment mogą nie wytrzymać mojego pałera w nogach :P Nie mam dziś za wiele czasu i zapowiadają opady deszczu od rana, więc mały dystansik - lotnisko. Chciałem sprawdzić jak układa mi się w nowych butach stopa, jak oddychają itp. itd.

Tak więc test nowych butów:
- design: super ale białe elementy zamieniłbym na ciemnoszare
- oddychalność: ogromna różnica w porównaniu do Kruków - momentami czuć jak wiaterek przedziera się przez siateczkę na przodzie buta i chłodzi giczałki.
- funkcjonalność: rzepy i klamra to genialny pomysł! Nie kupujcie SPD z sznurówkami - łatwo się rozwiązują i wkręcają w korbę, co grozi wizytą u dentysty. Podeszwa sztywna, a wkładka wygodna. Dzięki agresywnemu bieżnikowi bloki nie stukają o podłoże i pewnie łatwiej będzie brodzić w błotku.

Poniżej kilka fotek. Sorki za jakość ale są z komórczaka.



P.S Na koniec kilka cyferek z pluszometru :]
Avg: 184
Max: 201
Kcal: 396


Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki

Przekroczona dawka... chemii z Biedronki!

Niedziela, 12 lipca 2009 | dodano: 12.07.2009

Rano otworzyłem jedno oko i wyjrzałem za okno... Deszcz! Shit! Nie będzie podboju Ślęży... Poszedłem spać... Kiedy otworzyłem drugie oko... Słońce! Zwlokłem się migiem, spakowałem klamoty i Agę i jazda! Wyjazd z Wrocka jakiś taki pokraczny ale dojechaliśmy do Smolca, następnie Pietrzykowice i zjeżdżamy do pit stop'u, żeby rzucić okiem na GPS i łyknąć power specyfiku z Biedrony. GPS zdechł... Nie naładowałem dziada... Nie wiemy którędy dalej jechać ale Ślęża przed nami, więc może pojedziemy "na czuja"? Kręcimy dalej: Biskupice Podgórne -> Małuszów i tu na horyzoncie jakiś koleś w obcisłych gatkach na Salamandrze. Na kierownicy dynda mu torba... Toomp! Ale jajca! Jesteśmy uratowani! Poznał nas po koszulce BS. Przywitaliśmy się i okazało się, że kręci na Ślężę. No to kręcimy razem... Zaczynają się podjazdy... Dowlekamy się z przerwami na Przełęcz Toompadła. Tutaj mały postój. Toomp zabrał się za to, za co ja nie zabrałem się od dłuuuuugiego czasu - regulację przerzutek Agi. Obrót śrubką tu, obrót śrubką tam i gotowe! Wjazd na Ślężę to prawdziwy koszar! Tony luźnych kamolców. Większość energii idzie psu w dupkę! Ktoś chciał dobrze ale nie dla rowerzystów... Podjazd staje się coraz bardziej stromy a mi ubywa sił... Pakuje do otworu gębowego garść rodzynek, zapijam Power chemią z Biedronki i jakoś wspinam się tnąc kolejne poziomice. I tak jeszcze kilka razy (z drobną przerwą na wprowadzanie przez kilka minut Salamandra). Na Ślęży kupa luda. Siadamy w trawie i rozpoczynamy wegetację. Nawet nam się fotek nie chce strzelać. Nadszedł czas na powrót. Z początku kamolce "wielkości telewizorów" i trzeba prowadzić rower. Mija nas kilku hard core'owców z ImMotion na fullach, którzy cisną na dół. Po chwili wyrastają kamyki o znacznie mniejszej frakcji i można śmigać. Zjazd w dół to bajka! Fantastyczne widoki, kamyki strzelają z pod opon na wszystkie strony, miejscami szlak przecinają strumyczki, bryzga błotko... Mniam! Dojeżdżamy do Sobótki. Mały popasik i tniemy asfalcikiem. Ciągle w dół... Mrrrrr... Lecimy przez różne wiochy. Siły jak by nawet tak bardzo mnie nie opuściły. W pewnym momencie natura mnie wezwała i musiałem na sikundę w krzaczki. Toomp i Aga jadą dalej a ja staram się odcedzić kartofelki tańcząc, bo nieopatrznie wybrałem krzaki z gniazdami komarów... Gonie uciekinierów co kosztuje mnie troszkę energii. Jeszcze kilka wsi i wbijamy na ruchliwą trasę 35 i przez Bielany Wrocławskie do centrum. Tutaj nasuwa mi się spostrzeżenie - Toomp jeździ po mieście "gorzej" niż ja! :] Dojeżdżamy do domu Agi i żegnamy Toompa. W domu dłuuuuuugi prysznic i reszta rodzynek. Z 400g paczki nie zostało prawie nic. Teraz jeszcze pierogi i... Przesadziłem i mnie zamuliło...
Podsumowując... TOTALNY CZAD!!! :]


-----------------------------------------------------------------------
Edit:
-----------------------------------------------------------------------
Później dorzucam kilka fotek od Toompa.


Kategoria Długie wycieczki, Kręcenie korbą po Wrocku

Nieudany podbój Ślęży...

Sobota, 11 lipca 2009 | dodano: 11.07.2009

Wszystko zapięte na ostatni guzik. Uderzamy na Ślężę!!!
Wczoraj wieczorkiem opracowanie traski (głównie korzystając z doświadczeń Toompa) i wrzucenie wszystkiego w GPS'a co by się nie pogubić niepotrzebnie. Rano pobudka żeby zrobić stertę kanapek. Plecak załadowany po brzegi. Mamy chyba wszystko czego będzie nam trzeba na tych ~120km. Brakuje mi tylko kurtki przeciwdeszczowej więc jedziemy na ND - w sumie to mamy po drodze bo planujemy wyjechać przez Smolec. Po drodze dopada nas mały deszcz. Kiedy jesteśmy już pod domem na horyzoncie czarno... Nie jesteśmy z cukru ale jazda w deszczu jest średnio przyjemna. Najgorsze są różnice temperatur. W słońcu upał i z człowieka się leje, a w cieniu palce kostnieją... Odpuszczamy... Może jutro się uda...?


Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki

Too Fat To Fly

Czwartek, 9 lipca 2009 | dodano: 09.07.2009

Rozruszać troszkę dupsko po obfitym i smacznym obiadku.






Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki

Nareszcie...

Niedziela, 5 lipca 2009 | dodano: 07.07.2009

Po wczorajszym wypadzie z Agą w Góry Sowie ledwo żyłem. Łaziliśmy cały dzień. Przeszliśmy szlakami górskimi ponad 50km. Przez połowę trasy uciekaliśmy przed burzą. Było naprawdę super. Dziś czas na małe rozruszanie zakwasików w dupie. Plan był na 50km ale z wyra zwlekliśmy się po południu, nie zjedliśmy porządnego śniadanka, zrobił się upał i wymiękliśmy. W sumie przez naszą głupotę, bo wypad w upalny dzień bez wody (i kasy na wodę) to słaby pomysł. Było krótko ale bardzo fajnie.


Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki

Czyste cyferki

  • DST 20.89km
  • Czas 00:55
  • VAVG 22.79km/h
  • Sprzęt Lincoln 1.25
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 22 czerwca 2009 | dodano: 16.07.2009


Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku

Czyste cyferki

  • DST 13.68km
  • Czas 00:36
  • VAVG 22.80km/h
  • Sprzęt Lincoln 1.25
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 18 czerwca 2009 | dodano: 16.07.2009


Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku

Czyste cyferki

  • DST 21.06km
  • Czas 00:58
  • VAVG 21.79km/h
  • Sprzęt Lincoln 1.25
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 17 czerwca 2009 | dodano: 16.07.2009


Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku

Czyste cyferki

  • DST 13.68km
  • Czas 00:36
  • VAVG 22.80km/h
  • Sprzęt Lincoln 1.25
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 15 czerwca 2009 | dodano: 16.07.2009


Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku