Ciśnienie, gady, lody, piwo...
-
DST
54.88km
-
Czas
03:07
-
VAVG
17.61km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zwlokłem poślady bardzo wcześnie, zważywszy, że mamy długi weekend. O 8:00 byłem umówiony w serwisie na wymianę kabelków WN i świeczek w Sienie. Sprawy rozegrały się błyskawicznie i już o 8:40 siedziałem w domu drapiąc się po tyłku i rozmyślając co tu ze sobą począć. Postanowiłem, że udam się do serwisu rowerowego i podejmę próbę zmiany ciśnienia w amortyzatorze, bo coś jakiś twardawy się wydaje. Nie wybiera liści, co bardzo negatywnie wpływa na mój komfort zarówno fizyczny jak i psychiczny. U Krajka było zamknięte, więc pokręciłem na ul. Długą do Barego. Tam chłopaki z serwisu zrzucili mi ciśnie o 10 psi, do upragnionego poziomu 90 psi. Na 12:00 umówiłem się z Agą i Mamusią (II) na TurDeWały. Ponieważ (hmm, chyba się nie powinno zaczynać zdanie od ponieważ), do wyznaczonej godziny było jeszcze spoooro czasu, udałem się w stronę Mostów Warszawskich, bez większego celu. Tam pokręciłem się chwilę i spotkałem znajomego Pawła B. Pogadaliśmy troszkę o rowerowych klimatach, odprowadziłem go do kortów tenisowych i pokręciłem w stronę domu Agi. Kiedy doprowadziliśmy Unibike'a Mamusi (II), do stanu jak z wystawy sklepowej, udaliśmy się na rowerowy spacerek. Droga prowadziła wałami (nie było zakazu) do Jazu Bartoszowickiego, przez Trestno i z powrotem przez lodziarnię (z zajefajnymi lodami o smaku czekolady z chili!!!) i Park Szczytnicki do domu. Po drodze sporo zalanych terenów i smrodu z tym związanego ale pogoda była fantastyczna a wiatr był delikatny i jechało się bardzo przyjemnie. Gdzieś na wale spotkałem to małe stworzonku (którego bym nie zauważył, gdyby nie Aga), które wygrzewało się na drodze rowerowej i miało w ogonie fakt, że kilka cm od niego śmigają rowery. Z początku chciałem ratować biedactwo przesuwając je delikatnie patyczkiem na trawkę ale było mu to ewidentnie nie w smak i próbowało mi odgryźć nogę. Po południu, po obiadku wybraliśmy się w tym samym składzie na rynek wrocławski, gdzie odbywała się impreza Europejskie Smaki. Można było zakosztować potraw z wielu krajów Europy, truskawek z ciekłego azotu, sorbetu z martini, win i piw wszelakich. O mały włos a bylibyśmy posiadaczami flaszki wina z autografem Marka Kondrata ale zabrakło kilku minut. Może jutro Agacie się uda :]
Pozdrawiam i przepraszam za ścianę tekstu. Hołk!
P.S. Sorki za jakość fotki ale trzaskana była telefonem komórkowym.
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki