Galen prowadzi tutaj blog rowerowy

Galen

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2010

Dystans całkowity:450.90 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:21:56
Średnia prędkość:20.56 km/h
Maksymalna prędkość:50.00 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:37.58 km i 1h 49m
Więcej statystyk

Slow Motion

Sobota, 5 czerwca 2010 | dodano: 05.06.2010

Miało być rowerowanie od rana ale wyszła kaszana. W Ciastoramie zamiast spędzić pół, spędziłem 3,5h... Gdy w końcu byłem wolny od zapraw, kołków, śrub i rigipsów, na dworze zrobiła się patelnia. Był taki upał, że można było smażyć jaja na krawężnikach. Postanowiliśmy więc z Agą przeczekać ten skwar w domu przed wentylatorem. Gdy wyruszaliśmy na mini kręcenie ok. 18:30, słońce było już znacznie niżej ale duchota pozostała. Żeby się nie zarzynać pojechaliśmy na lajt w stronę Ramiszowa. Po drodze poczułem się jak nad morzem. Słońce waliło jeszcze konkretnie w czachę, znad Odru czuć było zapach wilgoci a dookoła mnie rozpościerała się woń olejków do opalania (mam już dość opalenizny na wieśniaka). Poza tym nic ciekawego. Zamulałem trochę, bo nie lubię jeździć w opał a Aga na dodatek ciskała we mnie włochatymi bąkami. Zrobiła się już taka pora w roku, że trzeba bardzo uważać, nie tyle na to co się mówi, ale kiedy, bo można się stać mimowolnie posiadaczem całkiem sporej kolejki owadów na uzębieniu (gizas jakie długie zdanie). Strasznie dużo tego lata, może to efekt powodzi? Gdy dotarliśmy do budowy Autostradowej Obwodnicy Wrocławia Aga wyciągnęła telefon komórkowy i zaczęliśmy kręcić filmiki. Porno nie było (sorki Bendus) ale zabawa mimo to całkiem fajna. Powrót dokładnie taką samą trasą bez udziwnień. W poprzedniej notce zapomniałem wspomnieć, że stałem się dumnym posiadaczem 2 koszulek Nutella Mini Tour De Pologne (wygrana w konkursie) i dziś był kolejny dzień testów. Muszę przyznać, że koszulki wykonane są z bardzo dobrego materiału. Oddychalność nawet w tak gorące dni jest bardzo dobra. Fantastyczną sprawą jest bardzo długi rozpierdak, dzięki któremu można eksponować klatę, kaloryfer lub bojler (zależy kto co ma). Fantastyczne uczycie kiedy watr delikatnie porusza pluszem na klacie i smuga lekko twardawe sutki... Hmm, chyba się za bardzo rozkręciłem. To nie ten blog... Wracając do tematu, koszulki są bardzo fajne. Zobaczymy jak będą wyglądały po pierwszym praniu. To chyba na tyle uciech na dziś. Pozdrówka!




Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki

Ciśnienie, gady, lody, piwo...

Piątek, 4 czerwca 2010 | dodano: 04.06.2010

Zwlokłem poślady bardzo wcześnie, zważywszy, że mamy długi weekend. O 8:00 byłem umówiony w serwisie na wymianę kabelków WN i świeczek w Sienie. Sprawy rozegrały się błyskawicznie i już o 8:40 siedziałem w domu drapiąc się po tyłku i rozmyślając co tu ze sobą począć. Postanowiłem, że udam się do serwisu rowerowego i podejmę próbę zmiany ciśnienia w amortyzatorze, bo coś jakiś twardawy się wydaje. Nie wybiera liści, co bardzo negatywnie wpływa na mój komfort zarówno fizyczny jak i psychiczny. U Krajka było zamknięte, więc pokręciłem na ul. Długą do Barego. Tam chłopaki z serwisu zrzucili mi ciśnie o 10 psi, do upragnionego poziomu 90 psi. Na 12:00 umówiłem się z Agą i Mamusią (II) na TurDeWały. Ponieważ (hmm, chyba się nie powinno zaczynać zdanie od ponieważ), do wyznaczonej godziny było jeszcze spoooro czasu, udałem się w stronę Mostów Warszawskich, bez większego celu. Tam pokręciłem się chwilę i spotkałem znajomego Pawła B. Pogadaliśmy troszkę o rowerowych klimatach, odprowadziłem go do kortów tenisowych i pokręciłem w stronę domu Agi. Kiedy doprowadziliśmy Unibike'a Mamusi (II), do stanu jak z wystawy sklepowej, udaliśmy się na rowerowy spacerek. Droga prowadziła wałami (nie było zakazu) do Jazu Bartoszowickiego, przez Trestno i z powrotem przez lodziarnię (z zajefajnymi lodami o smaku czekolady z chili!!!) i Park Szczytnicki do domu. Po drodze sporo zalanych terenów i smrodu z tym związanego ale pogoda była fantastyczna a wiatr był delikatny i jechało się bardzo przyjemnie. Gdzieś na wale spotkałem to małe stworzonku (którego bym nie zauważył, gdyby nie Aga), które wygrzewało się na drodze rowerowej i miało w ogonie fakt, że kilka cm od niego śmigają rowery. Z początku chciałem ratować biedactwo przesuwając je delikatnie patyczkiem na trawkę ale było mu to ewidentnie nie w smak i próbowało mi odgryźć nogę. Po południu, po obiadku wybraliśmy się w tym samym składzie na rynek wrocławski, gdzie odbywała się impreza Europejskie Smaki. Można było zakosztować potraw z wielu krajów Europy, truskawek z ciekłego azotu, sorbetu z martini, win i piw wszelakich. O mały włos a bylibyśmy posiadaczami flaszki wina z autografem Marka Kondrata ale zabrakło kilku minut. Może jutro Agacie się uda :]

Pozdrawiam i przepraszam za ścianę tekstu. Hołk!

P.S. Sorki za jakość fotki ale trzaskana była telefonem komórkowym.


Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki