Galen prowadzi tutaj blog rowerowy

Galen

Wpisy archiwalne w kategorii

Krótkie wycieczki

Dystans całkowity:3570.22 km (w terenie 172.55 km; 4.83%)
Czas w ruchu:178:27
Średnia prędkość:20.01 km/h
Maksymalna prędkość:59.46 km/h
Maks. tętno maksymalne:208 (106 %)
Maks. tętno średnie:184 (88 %)
Suma kalorii:11964 kcal
Liczba aktywności:87
Średnio na aktywność:41.04 km i 2h 03m
Więcej statystyk

Trzeba się odstresować przed sesją.

  • DST 22.33km
  • Czas 01:01
  • VAVG 21.96km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 15 stycznia 2008 | dodano: 15.01.2008

Trzeba się odstresować przed sesją. Czasu niewiele, więc wycieczka króciutka. Trasa "standardowa": ND -> Estakada -> Kozanów -> Maślice -> Kozanów ->Most Milenijny -> Estakada -> ND.
Póki słonko na niebie było całkiem ciepło. Termometr na Estakadzie wskazywał 3.8*C ale odczuwalna była na pewno wyższa. Wiatr nie był zimny ale momentami silny. Sił dodawały moje ulubione hity z lat '80 :] Poza tym nic ciekawego... Pozdrawiam! :]



Kategoria Krótkie wycieczki, Kręcenie korbą po Wrocku

No i nareszcie ruszyłem

  • DST 20.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 20.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 12 stycznia 2008 | dodano: 12.01.2008

No i nareszcie ruszyłem 4 litery. Tak mnie jakoś naszło strrrrasznie z rana.
Słonko za oknem i w miarę sucho. Z braku pomysłów wybrałem się standardową traską: ND -> Estakada -> Na ostatnim groszu -> Kozanów -> Maślice. Wracając zahaczyłem jeszcze o Lasek Pilczycki. Dojazd do lasku był taki sobie. Sporo zamarzniętych kałuż (uwielbiam ten dźwięk strzelającego lodu). W lasku był już totalny dramat. Jedna wielka tafla lodu! Nie dało się w ogóle jechać. Najgorsze, że iść też się za bardzo nie dało, bo SPD ślizgały się masakryczne. Przedarłem się przez krzaki na piechotkę nad śluzę, zrobiłem kilka fotek i do domciu.
Pozdrawiam!


Kategoria Krótkie wycieczki, Kręcenie korbą po Wrocku

Coś się rozbrykałem... Drugi dzień

  • DST 25.41km
  • Czas 01:11
  • VAVG 21.47km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 grudnia 2007 | dodano: 29.12.2007

Coś się rozbrykałem... Drugi dzień pod rząd na rowerze! :]
Pokręciłem się dziś wieczorkiem po miejskich ścieżkach rowerowych. Trasa wyglądała tak: ND -> Estakada -> Kozanów -> Maślice -> Kozanów -> Legnicka -> pl. Jana Pawła II -> Legnicka -> Estakada -> ND. Temperaturka ujemna ale sucho i nie było wiatru.


Kategoria Krótkie wycieczki, Kręcenie korbą po Wrocku

No i nadszedł ten dzień...

  • DST 24.62km
  • Czas 01:35
  • VAVG 15.55km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 28 grudnia 2007 | dodano: 28.12.2007

No i nadszedł ten dzień... Ponownie wsiadłem na bika! Zmienił się troszkę od ostatniego kręcenia. Dzięki szczodrości Św. (Agatki) Mikołaja zaopatrzył się w:
- licznik Sigma 1606L
- czujnik kadencji
- klocki hamulcowe Author 3CC
- lampki Sigma Micro W i R
Wszystkie akcesoria spisują się fantastycznie ale dość przechwałek pora na konkrety.
Wybrałem się dziś na Masę Krytyczną. Start o 18:00 na pl. Bema. Zebrało się w sumie 9 osób. Odczekaliśmy kwadransik akademicki na spóźnialskich ale się już nikt nie pojawił. Nigdy wcześniej nie byłem na Masie i muszę przyznać, że troszkę inaczej to sobie wyobrażałem. Ruszyliśmy baaaardzo powoli w stronę dworca blokując prawie zupełnie ruch. Kierowcy się wkrewiali i trąbili. W sumie, to wydaje mi się to trochę chamskie, takie blokowanie jedynego pasa ruchu. Co innego, gdy są dwa, a my sobie spokojnie jedziemy jednym umożliwiając ruch drugim. Nie sądzę żeby taka "manifestacja" cokolwiek pomagała, a wręcz przeciwnie, bo kierowcy postrzegają rowerzystów jak zwykle chamskie zawalidrogi. Z tempem 8km/h zrobiliśmy traskę, która skończyła się na Rynku. Z ulgą nacisnąłem mocniej na pedały, bo już zaczynałem marznąc. Śmignąłem do Agi na małego buziaka :] Później przez Most Milenijny wróciłem do domciu na ND. Chyba więcej się na Masie nie pojawię. Jakoś to nie dla mnie :]

Na koniec spóźnione życzenia świąteczno-noworoczne:
Wszystkim tu zaglądającym rowerowym popaprańcom życzę jak najwięcej fantastycznych wycieczek rowerowych, zero dziurawych dętek i zerwanych łańcuchów... Wszystkiego Naj!


Kategoria Krótkie wycieczki, Kręcenie korbą po Wrocku

Kolejny wf. Prognoza pogody mało

  • DST 53.40km
  • Czas 02:43
  • VAVG 19.66km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 11 listopada 2007 | dodano: 11.11.2007

Kolejny wf. Prognoza pogody mało optymistyczna, ponoć ma troszeczkę poprószyć śniegiem. Rano zero śniegu i tylko szron pokrywający wszystko. Po dojechaniu na Rondo jak zwykle lista obecności, a później ruszamy. Gdy usłyszałem trasę Trestno -> Blizanowice -> Czarna Lacha, to myślałem, że się pochlastam... Dopiero co tam wczoraj bylem. Po drodze zaczęło już prószyć i cześć "mięczaków" marudziła Dziadkowi, więc pościł ich do domu, a ci bardziej ambitni mogli kontynuować wycieczkę. Zostało nas 5 osób. Śnieg prószył coraz bardziej i robiło się już zimno. Dojechaliśmy na Czarną Łachę, gdzie odbywało się spotkanie części członów wrocławskiego klubu rowerowego Rewor. Rozdawano jakieś puchary. Najlepsze jednak było winko domowej roboty, które wytworzył jeden z rowerzystów. Jako jeden z tych wytrwałych zostałem poczęstowany kubeczkiem. Mnnnniam!
Powrót tą samą trasą co zwykle. Śniegu przybywało w zastraszającym tempie. Wszystko dookoła robiło się białe, a ja i mój rower czarne. Oderwaliśmy się od ekipy z jednym kolega i pomknęliśmy do domciu. Już pod koniec zaczęły przemakać mi buty i rękawiczki. Na kasku zrobiła się biała warstwa lodu, która po czasie rozszerzała się na cały rower, a ja zmieniałem się w bałwana :] Z każdym kolejnym metrem jechało się coraz gorzej. Kolega na szosie (na slikach) ledwo utrzymywał równowagę, a ja towarzyszyłem mu, moknąc coraz bardziej. W pewnym momencie okazało się, że nie mogę wrzucić żadnego przełożenia. Na wszystkich (poza tym, na którym jechałem) zębatkach na kasecie zebrał sie śnieg, który zamarzł przez co łańcuch nie chciał w ogóle wskoczyć. Totalna masakra, bo nie miałem tego jak wydłubać i tak już się wlokłem do domu na 2:4. Zdjęcia dziś mało ciekawe, ale wrzucam je tylko dla porównania z wczorajszymi zrobionymi na tej samej trasie.


Kategoria Krótkie wycieczki, Kręcenie korbą po Wrocku

Dziś kolejny wf. Czwarty

  • DST 60.70km
  • Czas 02:43
  • VAVG 22.34km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 10 listopada 2007 | dodano: 10.11.2007

Dziś kolejny wf. Czwarty wyjazd z pięciu jakie muszę zrobić. Pogoda na ICM wyglądała bardzo optymistycznie. Tylko niewielkie opady śniegu i średni wiatr. Jak zwykle pojechałem na Rondo w miejsce startu wycieczki. Wpis na listę obecności i jedziemy. Tempo masakrycznie wysokie (jak na te wycieczki), bo jechaliśmy zdrowo ponad 20km/h. Nie ujechałem 1,5km jak coś mi zgrzytnęło, strzyknęło i straciłem władzę w pedałach :]
Okazało się, że zerwałem łańcuch. Nie popadłem w rozpacz, bo zawsze wożę ze sobą skuwacz do łańcucha. Okazało się jednak, że cześć ogniwa gdzieś odstrzeliła :/ Grupa postanowiła nie czekać na mnie i kontynuować jazdę beze mnie. Przez pierwsze 20min. szukałem brakującego ogniwa. Bez skutków. Kolejne 20min. rozkuwałem i pozbywałem się 2 ogniw, aby móc w ogóle wrócić do domu. Skulem i postanowiłem dogonić grupę. Po przejechaniu 100m uzmysłowiłem sobie, że nie wiem nawet, w którym kierunku sie udali. Postanowiłem więc odwiedzić starego przyjaciela, który mieszka nieopodal. Poczęstował mnie herbatką, poplotkowaliśmy z godzinkę i zebrałem się do powrotu. Wyszło śliczne słonko i tak jakoś... Postanowiłem zaryzykować jazdę na tym łańcuchu i strzelić sobie Cześkową traskę. Przebiłem się przez miasto i wylądowałem na Niskich Łąkach. Dalej już Wyspa Opatkowicka -> Trestno -> Blizanowice, a następnie Siechnice -> Św. Katarzyna. Na wysokości Trestna miałem dość nietypową przygodę. Kręcę sobie asfalcikiem. Do okola żadnej żywej duszy, tylko pole i nagle dup! Coś mnie w kask walnęło. Zatrzymałem się, rozglądam i widzę jak tuż koło mnie po drodze toczy sie orzech włoski. Po sekundzie obok orzeszka pojawia się wielkie czarne ptaszysko. Łypie na mnie swoimi oczkami, po czym uderza kilka razy dziobkiem w orzeszek. Ten nie poddaje sie, wiec ptaszysko bierze orzech do dzioba i odlatuje (prawdopodobnie polować na innego rowerzystę). Tuż przed Żernikami zrobiłem sobie mały piknik. Zdziamdziałem banana, kanapki z nutellą i napiłem się gorącej herbatki z termosu. Z nową porcją sił udałem się do Żernik. Tutaj zaczęło się mega wietrzysko, które nie opuszczało mnie, aż do samego domu. Wiał tak mocny wmordewind, że wypruwając sobie żyły jechałem max 20km/h. Z Żernik pokierowałem się na Wiśniową -> Hallera -> Estakadę Klecińską i prościutko na ND. Na Estakadzie opuściło mnie słonce i zaczęła się śnieżyca :] W ciągu 3 minut bylem oblepiony śniegiem jak bałwan. Szkoda tylko, że dziś znów jechałem bez Agi, ale biedaczka wylądowała na wf'ie w Zieleńcu i kazali Jej nordic walking'owac przez śnieg :]
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających!


Kategoria Krótkie wycieczki, Kręcenie korbą po Wrocku

Z rana do Agi.

  • DST 61.44km
  • Teren 23.00km
  • Czas 03:03
  • VAVG 20.14km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 28 października 2007 | dodano: 28.10.2007

Z rana do Agi. O 9:00 start wyprawy. Przebieg trasy (wypisane miejscowości) oraz mini mapka naszkicowana na karteczkach i sklejona taśma - można jechać! Z początku szło całkiem niezłe. Przejazd przez miasto -> Psie Pole -> Kielczów. Tutaj zaczyna się błądzenie. Nie mogłem znaleźć Starego Mirkowa. Wylądowaliśmy gdzieś w okolicy Mirkowa i następnie (tez błądząc) dojechaliśmy do Długołęki. Tam pod Selgrosem wstąpiliśmy na szejka do McShita. Następnie wjechaliśmy w las i błądząc po nim (swoją drogą wyglądał naprawdę super mimo nieciekawej aury, ale fotek nie ma bo nie naładowałem aku) wyjechaliśmy w Bykowie. Skierowaliśmy się "na czuja" w kierunku Wrocławia. Ugrzązneliśmy w polnym błocie na wysokości miejscowości Kamień. Z Kamienia zostaliśmy już pokierowani na Piecowice i Kielczów, a później do domciu Agi. Na wysokości Mostu Warszawskiego jakiś debil o mało nie rozjechał Agi na zielonym świetle na drodze rowerowej. Skończyło się na ostrym hamowaniu i pisku opon. Dobrze, że chociaż przeprosił, ale strachu się najadłem masę...
Wieczorkiem wróciłem jeszcze od Agi do siebie na ND, gdzie na wysokości ul. Nowodworskiej doszło do koszmarnego wypadku. Osobowa Toyota wpakowała się prosto pod autobus Volvo (linii 149). Autobus utkwił w betonowym plocie, a z osobówki nie zostało totalnie nic. Coś strasznego... Tutaj kilka fotek.


Kategoria Krótkie wycieczki, Kręcenie korbą po Wrocku

Dzisiejszy odcinek BikeLog'a

  • DST 61.23km
  • Teren 7.00km
  • Czas 03:33
  • VAVG 17.25km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 27 października 2007 | dodano: 27.10.2007

Dzisiejszy odcinek BikeLog'a sponsorują literka W (jak wolno) oraz zwierzątka: orzeł, zając i baranek.
Kolejny W-F. Rano przed 9 smignąłem do Agi po aparat fotograficzny. Zaraz po wyjściu z domu złapał mnie deszcz. Po pewnym czasie, gdy stwierdziłem, że moknę coraz bardziej wydobyłem z plecaka kurtkę. Ubrałem. Przestało padać :] Dojeżdżając do ul. Jedności Narodowej wywinąłem orla na śliskiej szynie tramwajowej. Obrysowałem porządnie róg, spd i obtłukłem zadek. Następnie przekręciłem przez miasto i dojechałem do Ronda. Tam jak zwykle musztra i ruuuszylismy. Na początku przez miasto, później trasą Cześka, czyli Trestno -> Blizanowice. Tam zwiedzaliśmy Kościółek. Kolejne kilometry doprowadziły nas do Czarnej Łachy. Na Łasze (tak to sie chyba odmienia) piknik. Przesadnie długi. Grubo ponad 30min. - myślałem już, ze przymarznę do ławki. Powrót tą samą drogą. Za Trestnem ja i kolega, pożegnaliśmy się z "Dziadkiem" i pomknęliśmy własnym tempem. Fajnie było się troszku pościgać. Rozdzieliliśmy się na wysokości Niskich Łśk. Stamtąd udałem się drogami rowerowymi przez Ziębicką -> Hallera -> Klecińska -> prosto do domciu. To chyba na tyle... Idę spać, bo rano czeka mnie rowerowanie z moją Najukochańszą! Dobranoc!







Kategoria Krótkie wycieczki, Kręcenie korbą po Wrocku

Dziś o 20:00 Było umówione

  • DST 39.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:43
  • VAVG 22.72km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 18 października 2007 | dodano: 18.10.2007

Dziś o 20:00 Było umówione spotkanie członków FR. Na miejscu, czyli na Moście Milenijnym pojawił się tylko argusiol. Odczekaliśmy 5 minutek i korzystając z cudownego tworu myśli inżynieryjnej, czyli halogena-samoróbki (c) by argusiol, udaliśmy się do Lasku Osobowiskiego. Przed wjazdem na wał zrobiłem sobie mały skrót przez trawnik i wpadłem w dziurę przeznaczona chyba na posadzenie drzewka. Nie zdążyłem się wypiąć z SPD i sie wyglebałem. Na szczęście było mięciutko :) W samym już lasku panowały egipskie ciemności, żywej duszy, cisza i spokój. Słychać tylko "mlaskanie" blotka i liści pod kołami. Pokręciliśmy się po lasku, aż wylądowaliśmy w okolicy Milenijnego. Stamtąd udaliśmy się wałem w stronę Leclerc'a. Dalej walami do Mostu Warszawskiego, przez Jaz Bartoszowicki (tutaj zostawiłem okularki, po które się musiałem wrócić) do Zoo. Następnie na pl. Grunwaldzki wzdłuż Odry (tam pożegnałem się z argusiolem). Samotnie już przez pl. Dominikański, pl. Jana Pawła II, Legnicką i Strzegomską prosto do domciu :) Wypad bardzo udany. Temperatura super! Ani troszkę nie zmarzłem.





Kategoria Krótkie wycieczki, Kręcenie korbą po Wrocku

Nie chciało mi się dziś

  • DST 54.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:02
  • VAVG 17.80km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 13 października 2007 | dodano: 13.10.2007

Nie chciało mi się dziś rano wstawać. Spodziewałem się szarówki, mgły i deszczu. Kiedy wyjrzałem za okno zamurowało mnie... Super pogoda! Od razu pomyślałem, że fajnie będzie dziś na wf’ie pośmigać troszku. No i znowu nagła zmiana humoru. Do zaspanego jeszcze mózgu doszła myśl, że Agi dziś ze mną nie będzie, bo leży w łóżeczku i smarka (Zdrowiej szybko Kochanie!).
Zrobiłem sobie kanapki z nutella, przeraźliwie słodką herbatę i wrzuciłem pompkę do plecaka. Wcisnąłem na siebie nową koszulkę termoaktywna (miałem zamiar ją przetestować), wyciągnąłem rower z kanciapy i w drogę...
Mimo dość mocnego słońca było zimno jak cholera. Kilka metrów szybszego tempa i było już w sam raz. Na miejsce dojechałem troszeczkę przed czasem. Po 15 min. zjawił się "dziadek" i po dokonaniu formalności (lista obecności) wyruszyliśmy. Celem wycieczki było Jeziorko Dziewicze. Na wysokości Śluzy Bartoszowickiej nastąpiła zmiana planów (ze względu na błoto). Nowy cel - Dobrzykowice, dom Kargula i Pawlaka (shit, bylem tam kilka dni wcześniej z Agą). Dziś zostałem mianowany przez "dziadka" Jego pomocnikiem. Miałem zamykać peleton. Robota kijowa na maxa. Jedzie się na samiusieńkim końcu za największymi maruderami. Jedyny plus tego wszystkiego, to fakt, że mogłem sobie spokojnie pstrykać fotki. Jedną nawet tak długo kadrowałem, że wycieczka zniknęła mi z oczu na granicy lasku. Nadrobiłem szybko dystans do lasku, wjechałem w gąszcz i... Dupa zbita. Trzy drogi. Każda w innym kierunku. Nikogo nie widać i nikogo nie słychać, no to nacisnąłem mocniej na pedały i posprintowałem. Ścieżką w dol, 200m i nic... Nawrót i w lewo. 200m i nic. Zacząłem się już denerwować, ale na szczęście do 3 razy sztuka :] Później jechaliśmy już asfaltami aż do Dobrzykowic. Tam zawitaliśmy do gospodarza mieszkającego w domu Kargula. Wpisaliśmy się do księgi pamiątkowej, zjadłem kanapkę, napiłem się herbatki i w drogę! Tempo jak zwykle powoooooolne, ale o dziwo nie zmarzłem dziś aż tak bardzo. Oczywiście przy takiej jeździe nie miałem jak obiektywnie ocenić właściwości mojego nowego nabytku. Po Dobrzykowicach pokręciliśmy w kierunku Nadolic Wielkich. Znajduje się tam tzw. Park Pokoju, który w rzeczywistości jest niemieckim cmentarzem żołnierzy wermachtu. Niemcy jakiś czas temu poprosili o miejsce, gdzie mogli by pochować swoich poległych. W zamian za to utrzymują cmentarz (swoją drogą w idealnym stanie - ordnung must sein), wybudowali drogę we wsi, plac zabaw dla dzieciaków i coś tam jeszcze :) Na cmentarzu "dziadek" poopowiadał nam troszkę o historii i zebraliśmy poślady w dalszą drogę. W sumie to kierowaliśmy się już na Wrocław, przez Kamieniec Wrocławski. Wylądowaliśmy na śluzie (chyba) Opatowickiej. Tam pożegnałem resztę uczestników i "dziadka" i co sił w nogach pognałem do domciu wziąć prysznic i do Agatki. W sumie w drodze na ND pobiłem chyba rekord (bo już mi tęsknota strasznie doskwierała), ale pewien nie jestem, bo w roztargnieniu zapomniałem w domu wyłączyć stoper.
Poniżej kilka fotek z wypadu. Miłego oglądania :]








Kategoria Krótkie wycieczki, Kręcenie korbą po Wrocku