Asfaltowy wibrator
-
DST
41.44km
-
Czas
01:54
-
VAVG
21.81km/h
-
Temperatura
18.0°C
-
Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś dzień drugi eksploatacji Kwest 1.25 w Salamandrze. Ponieważ planu nie było Aga (biedaczka nie wiedziała w co się pakuje) zaufała mi, a ja poprowadziłem nas asfaltami... Miało być płasko, gładko i szybko. Wyszła taka telepawka, że jeszcze teraz mózg mi się telepie w czaszce, a dupa prawdopodobnie zatrzyma się jutro nad ranem. Z początku drogą na lotnisko asfalt był super. Później już było coraz gorzej. Gdy kiedyś pokonywałem te tereny wydawało mi się, że jest ok. Ale wychodzi na to, że na oponach 2.0 odczucia są zupełnie inne niż na 1.25. Generalnie można powiedzieć, że był niezły wyryp. Dotelepaliśmy się do Jarząbkowa i za wioską zrobiliśmy nawrót. Droga powrotna była jeszcze gorsza, bo na otwartych przestrzeniach mocno zapodawał wiatr w paszcze. Zmęczyło mnie to 40km po asfalcie jak 40 w ostrym terenie. Po powrocie do domu, szybki obiadek i... Kima! Ścięło nas do ok. 19:00. Później wstałem i przez 1,5h próbowałem dojść do porozumienia z tylnym Alivio Agi ale cholera była strasznie oporna na mój geniusz i skończyło się na tym, że Aga wróciła na rozregulowanych przerzutkach do domu...
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki
Test gumek
-
DST
43.82km
-
Czas
01:48
-
VAVG
24.34km/h
-
VMAX
51.50km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po południu założyłem Agacie kółka z nowiuśkimi Kendami Kwest 1.25 i dętkami Maxxis. Oczywiście nie obyło się bez wtopy, bo jak zwykle założyłem bieżnik w złym kierunku. Sobie dla testu też wrzuciłem Kwesty i po śmieciowej zupci wybraliśmy się w okolice Ramiszowa. Pogoda słoneczna ale cholernie wiało, szczególnie na otwartych przestrzeniach. Na oponkach tnie się asfalt bardzo przyjemnie. Na równym można bez większych problemów dociągnąć do ok. 50km/h. W okolicach Pawłowic (jeśli mnie pamięć nie myli) na przecięciu z budowaną obwodnicą autostradową Wrocławia pobawiliśmy się trochę aparatem. Efekt poniżej. Kilkanaście minut po 15 zawinęliśmy tuż za granicami Ramiszowa do domu, na obiadzio, tort i winko.
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki
Cudowny zapach świeżych gumek!
-
DST
21.95km
-
Czas
00:58
-
VAVG
22.71km/h
-
Temperatura
7.0°C
-
Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzień rowerowo nieciekawy. Rano zlał mnie deszcz i dojechałem do roboty przemoczony. Powrót z pracy koszmarnie wietrzny, a powrót od Agi wieczorkiem przy akompaniamencie dźwięków z iPod'a.
Po dotarciu do domu czekała już na mnie, a właściwie to na Agę paczuszka. Bardzo spodobała Jej się jazda na moich Kendach Kwest 1.25 ale jako estetkę kłuły ją w oczy te rudawe brzydkie boczki opony. Zamówiłem więc na allegro w sklepiku bikesyl dwie zupełnie czarne oponki Kenda Kwest 1.25 i do tego parę dętek Maxxis Welter Weight (90g). Sklep spisał się genialnie. Świetny kontakt, super ceny i błyskawiczna wysyłka.
Po rozerwaniu kartonika do mych zakatarzonych nozdrzy dotarła przecudowna woń nowych gumek... Magiczna, lekko słodkawa nuta gumy z domieszką kwaskowego aromatu nowości... Wyglądają tak samo ślicznie jak pachną. Postawię je koło poduszki. Na pewno przyśni mi się coś rowerowego...
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku
Bike Maraton 2010 - Wrocław [przed startem]
-
DST
53.14km
-
Czas
03:06
-
VAVG
17.14km/h
-
Temperatura
9.0°C
-
HRmax
193( 91%)
-
HRavg
153( 72%)
-
Kalorie 2593kcal
-
Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
-
Aktywność Jazda na rowerze
Obudziłem się o 6:00, wyjrzałem za okno - leje. Obudziłem się o 7:00, wyjrzałem za okno - leje. Około 9:00 deszcz ustąpił i zaczęło powoli wysychać. Ciągle wahałem się czy w ogóle jechać, a jak jechać, to rowerem, czy wsadzić Salamandra do Sienki i podjechać na miejsce startu? Przed 10:00 znów zaczęło lać. Stwierdziłem, że droga do Leśnicy będzie pełna kałuż, błota i chlapiących samochodów. Nie chciałem dojechać na miejsce startu przemoczony i zziębnięty. Jazda Królewiecką była by trochę na około i nie wiedziałem, czy te dodatkowe kilkanaście km mnie nie zarżnie. Wpakowałem więc rower na tylne siedzenie i pojechałem na miejsce startu. Byłem 20 minut przed czasem. Przed boiskiem stało kilka samochodów i ludzie się przebierali w obcisłe galoty. Nie minęło kilka minut i zaczęły napływać małe grupki. W sumie (wg. organizatorów) pojawiło się ok. 100 osób.
Tuż przed startem mocno się wypogodziło. Wyszło słońce i zrobiło się ciepło. Byłem zadowolony, że nie wymiękłem. Kilka minutek po 11:00 ruszyliśmy w drogę. Z początku trasa mało błotna, tempo wycieczkowe i nie lało się za kołnierz. Im dalej w trasę, tym błota więcej. Chwilami kropiło trochę ale do wytrzymania. Dopiero na rozjeździe tras MINI i MEGA dorwała nas porządna ulewa. Swego rodzaju test na psychikę. Część osób przemoczona do suchej nitki skierowała się na trasę MINI. Ja postanowiłem być twardy i zmierzyć się z dłuższym dystansem...
Trasa była fantastyczna. Tylko w jednym momencie zrobiło się trochę nudno (polne drogi), ale po kilkuset m wjechaliśmy do fantastycznego lasku, gdzie dorwał nas mały grad. Zaparowały mi totalnie okulary, wyłapałem błotem w twarz i jedyne w miarę sprawne oko. Przez kilkadziesiąt metrów jechałem na czuja. Takich smaczków było jeszcze kilka. Bagienka, przez które nie dało się przejechać i nie zanurzając SPD'ków. Błotne koleiny, tak wąskie, że wypinały buty. Profil trasy generalnie rzecz biorąc płaski jak decha. Były 3 większe podjazdy. Pierwszy wjechałem do 2/3 ale przede mną glebnął koleś i musiałem się wypiąć. Drugi podjeżdżałem na 2-ce, bo mi 1-ka wskoczyć nie chciała, więc też nie dałem rady. Trzeci podjazd, to totalny hard core. Nie dojechałem nawet do 1/4. Nie jest długi ale za to bardzo stromy i wąski, za to zjazd z niego to poezja! Ten podjazd to będzie mój cel na maratonie...
Cała "wycieczka" bardzo udana i nie wymagająca kondycji Mai Włoszczowskiej. Co prawda mniej więcej w 2/3 trasy dorwał mnie mały głód ale wrzuciłem w siebie pół paczki rodzynek i odzyskałem siły. Organizacja była bez zarzutu. Co jakiś czas mijaliśmy się z wozem technicznym, który był gotowy zbierać zwłoki i poić spragnionych.
Na metę dotarłem zmęczony ale nie zarżnięty. Szkoda tylko, że nie czekał na nas nikt z aparatem, bo dopiero pod koniec wyglądaliśmy pro. Mój rower składał się w większości z błota, ściółki, trawy i gliny z niewielką domieszką aluminium, stali i gumy. Już w domu okazało się, że złapałem z przodu kapciocha. Dziurka musiała być na tyle mała, że nie odczułem różnicy.
Fotki zamieszczone poniżej nie są mojego autorstwa (autorzy umieszczeni w tagach), ja jedynie podfotoszopowałem kilka co nieco.
P.S. Właśnie przed chwilką (12.04.2010) wróciłem ze stacji BP, gdzie myjką ciśnieniową obłupywałem błoto. Mój wcześniejszy pomysł (wystawić rower na deszcz na balkon) zakończył się fiaskiem - obsrały go gołębie.
Kategoria Krótkie wycieczki
07.04.2010
-
DST
14.03km
-
Czas
00:36
-
VAVG
23.38km/h
-
Temperatura
8.0°C
-
Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zupełnie nie mam pomysłu na treść wpisu. Jakoś ten wiosenny wiaterek wywiał mi wszystko z głowy...
O! Przypomniało mi się coś. Rano było koszmarnie zimno. Szron na trawie i szybach.
Pozdrawiam i przepraszam za taką mizerię :P
P.S. Zastanawiam się, czy brać na Bike Maraton worek z piciem do plecaka, czy wystarczy to, co rozdają na bufetach?
P.S.2. Jak macie jakieś doświadczenia z bukłakami, to proszę o info. W moim starym zakwitła już kolonia boczniaków i muszę kupić coś nowego.
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku
Ziiiiiiiimno!
-
DST
13.94km
-
Czas
00:38
-
VAVG
22.01km/h
-
Temperatura
8.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z rana rozegrałem koszmarną batalię. Za oknem szaro i... Czym tu dziś do pracy? Rowerem z toną ciuchów na sobie i drugą na przebranie w plecaku, czy wygodnie w ciepłym samochodziku, przy rytmach radia? Postanowiłem, że będę twardy! Zapakowałem ciuchy do plecaka i śniadanie już nie wlazło. Wcisnąłem tylko mały jogurcik zamiast jaj w majonezie i karczku z czosnkiem. W pracy do jogurtu dorzuciłem płatków Frutina i jakoś przetrwałem dzień. Robota dziś mi nie szła. Nienawidzę robić operatów ewidencyjnych dla złóż granitu, gdzie wydobywają bloki. Koszmar obliczeniowy. O 16:00 zza okna napierniczało słonko, a ja nadal byłem 10 tys. ton w plecy. Trudno... Przyjadę jutro wcześniej, bo dziś mózg mi się zgranulował i nic nie wyliczę. Pomimo tych mocno wiosennych promieni słonecznych było tak samo zimno jak rano i po pierwszych metrach zmagań z wiatrem żałowałem, że założyłem tylko koszulkę. Nie chciało mi się już wywlekać polaru z plecaka i tak troszkę zziębnięty dowlokłem się do domu.
P.S. Dotarła już moja wpłata za start w Bike Maratonie. Nie pozostaje nic innego jak koksić! W sobotę chyba wybiorę się obczaić trasę.
P.S.2. Wie ktoś, czy można te czipy odebrać jakoś wcześniej, czy tylko w dniu maratonu przed startem?
Pozdrawiam tu zaglądających!
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku
Domek marzeń!
-
DST
59.87km
-
Czas
02:42
-
VAVG
22.17km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
HRmax
186( 88%)
-
HRavg
145( 69%)
-
Kalorie 1258kcal
-
Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kolejna próba odnalezienia "domku marzeń". Obiad u rodziny mocno ograniczył czasowo naszą wycieczkę (i dobrze, bo więcej bym nie dał rady). Duża część wycieczki przebiegała asfaltami różnej jakości (obtarłem sobie pisanki). Słonko przygrzewało i nawet się trochę opaliłem. Wiatr doskwierał, więc siadłem na koło Adze, która cięła szosę na slickach. Widzę, że bardzo Jej przypadły do gustu. Ruch na drogach mimo świąt dość spory. Doskwierało mi ciągle pragnienie, ale wszystkie lokalne sklepiki były pozamykane. Wycieczka zakończyła się sukcesem! Udało nam się odnaleźć domek marzeń (projekt Mieszko firmy Archipelag). Powrót już na resztkach sił. Dzisiejszy wypadzik dał mi do myślenia. Skoro niecałe 60km po asfalcie sprawia tyle kłopotu, to jak ja przejadę dystans mega na Bike Maratonie 2010...?
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki
Cieńko
-
DST
28.48km
-
Czas
01:08
-
VAVG
25.13km/h
-
VMAX
32.00km/h
-
Temperatura
13.0°C
-
HRmax
188( 89%)
-
HRavg
165( 78%)
-
Kalorie 932kcal
-
Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ze względu na świąteczny wydźwięk tych dni, nie miałem czasu na dłuższe rowerowanie. Udało mi się wyrwać na godzinkę z haczykiem. Pokręciłem w stronę lotniska, następnie odbiłem na Cargo i dalej w stronę Jarnołtowa. Dojechałem do Karczmy Rzym i postanowiłem przekroczyć Bystrzycę ale tuż za mostkiem zaczęło się błoto a wizja czyszczenia maszynki skutecznie mnie zniechęciła. Stanąłem i stałem tam dłuższą chwilę jak widły w gnoju. W końcu podjąłem decyzję, zawróciłem i odbiłem asfaltem na Gałów. Tuż za granicami Miasta Powiatu Wrocław, zawracanka w lewo i do domu, bo już zaczęli wydzwaniać, gdzie to ja się podziewam.
Pogoda dziś bardzo dobra. Chociaż wiaterek troszkę doskwierał a gdy słońce zaszło robiło się chłodno. Chciałem być twardy jak poślady Pudziana ale nie dałem rady wykręcić wyższej średniej. Plan +30km też nie został zrealizowany. Dopiero w windzie do domu zorientowałem się, że mam 28km. Coś źle wyliczyłem. Może jutro też uda się wyrwać po śniadanku świątecznym i poruszać trochę kikutami?
Pozdrawiam!
P.S. Sorki za jakość fotek ale trzaskałem komórczakiem.
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki
Obita dupa - czyli w poszukiwaniu "książeczki"
-
DST
31.53km
-
Czas
01:46
-
VAVG
17.85km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miałem napisać coś mądrego. Jakieś głębsze przemyślenia itp. ale mi z głowy wypadło... Napiszę więc tak: jazda po mieście (centrum) na rowerze w poszukiwaniu "książeczki", to była masakra. Dawno mi tak dupy nie wytrzepało. Strasznie męczą te wszystkie krawężniki, krzywe płyty chodnikowe, dziury, kostka i wszędzie masa ludzi snujących się jak zombi.
Z uwagi na to, że wpis ten jest merytorycznie jałowy, wrzucam 3 fotki autorstwa Agi z dzisiejszego spaceru, co by coś ciekawego się tu pojawiło.
Pozdrawiam!
P.S. Zapisałem się już na Bike Maraton i dokonałem opłaty startowej (shit! ale zdzierstwo). To będzie mój pierwszy start w życiu a czuję kompletny brak formy. Będzie lipa :] Jak coś, to wypatrujcie zdechlaka z numerkiem 259!
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku
Znowu razem!
-
DST
40.23km
-
Czas
02:00
-
VAVG
20.11km/h
-
Temperatura
9.0°C
-
Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pierwszy wspólny wyjazd w tym sezonie zaliczony! Pogoda dziś strasznie zmienna. W słońcu niemalże upał, za chwilę chmura i zimno. Raz wiatr w plecy, za chwilę znowu na ryjek. Do tego doszły jeszcze przelotne ulewy no i mamy marzec w całej okazałości.
Po spotkaniu z Agą przy zajezdni tramwajowej na ul. Legnickiej, ruszyliśmy jakoś bez większego przekonania w kierunku Maślic. W związku z budową stadionu na Euro 2012 oraz obwodnicy Wrocławia panuje tam lekkie zamieszanie. Widać też, że zima nie oszczędziła asfaltu na drodze rowerowej i pełno tam dziur co nie specjalnie odpowiadało slickom Agi. Po dojechaniu do końca Królewieckiej nadszedł czas na decyzję do dalej? Obraliśmy azymut na zachód, kierując się drogą Główna (momentami bardziej odpowiednią nazwą była by ul. Poboczna albo ul. Zadupiasta). Kontynuując kręcenie trafiliśmy na nowo budowane Osiedle Malownicze. Póki co wygląda raczej przeciętnie ale mają na prawdę porządny asfalcik. To całe nasze kręcenie bez celu doprowadziło nas do Leśnicy, gdzie zahaczyliśmy o Lidla. Ja poszedłem po czekoladkę i "kubusia" a Aga ucięła sobie pogawędkę z lokalnym żulem płci... Hmmm... z Kobietą. Tu dorwała nas ulewa. Czekaliśmy z pół godzinki na przystanku autobusowym ale targało wiatrzycho, więc zaproponowałem wjazd do banku WBK. Niestety nieudany, bo w niedzielę mają nieczynne. Jeszcze kilkanaście minut pod daszkiem, wspólny taniec-przytulaniec do rytmów ATB z ipod'a i w drogę! Z nieba przestało się już sączyć ale droga z Leśnicy do Wrocławia, to koszmar nawet w pogodny dzień. Duży ruch, brak chodnika i praktycznie brak pobocza, do tego niezliczone ilości błota i wyglądaliśmy jak po maratonie MTB. Po zadokowaniu w domu, strzeliliśmy sobie po gorącym kakao i wypieściliśmy rowerki. Agi sposób (błoto wysycha, a później delikatnie omieść rower zmiotką) zaoszczędził sporo czasu. Po wstępnym procesie odbłocenia, przeszliśmy do polerowania na glanc i tak zleciało do wieczora...
Dystans może nie jest powalający ale dzień minął fantastycznie. Dawno nie kręciło mi się tak przyjemnie...
Pozdrawiam!
P.S. Dzięki Aguś, że dałaś mi przez większość czasu siedzieć na kole, gdyby nie to, ten wiatr by mnie wykończył...
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki