Reklama dźwignią handlu?
-
DST
8.00km
-
Temperatura
24.0°C
-
Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
-
Aktywność Jazda na rowerze
Reklama dźwignią handlu? Chyba nie zawsze...
Dziś odebrałem rower od Agi. Jazda z początku extremalna, bo zapomniałem podpiąć hamulce i zorientowałem się dopiero jak już byłem rozpędzony. Później już tylko walka, żeby utrzymać się na pedałach SPD bez butków SPD. Danych ni ma, bo licznika nie było (były za to zajebiaszczo jasno świecące lampki - aż mnie duma rozpierała).
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku
Jak debil!
-
DST
20.69km
-
Czas
00:58
-
VAVG
21.40km/h
-
Temperatura
26.0°C
-
Sprzęt Lincoln 1.25
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zawsze wkurzają mnie ludzie jeżdżący bikiem po zmroku bez jakiegokolwiek oświetlenia. Wczoraj sam dałem zły przykład. Zapomniałem z rana przełożyć lampek na dodatek nawet nie zdawałem sobie sprawy, że ok. 21:00 będzie już tak ciemno. Strasznie źle się czułem z tym brakiem oświetlenia ale nadciągał deszcz i do domu mi się spieszyło. Przec chwilkę rozważałem opcję zapakowania się z rowerem do bus'a (bo ponoć już można) ale stwierdziłem, że będę jechał ostrożnie oświetlonymi drogami rowerowymi i chodnikami i będzie ok. Chyba czas na jakiś drugi zestaw lampek, bo zmrok będzie zapadał coraz szybciej, a ja nigdy nad ranem nie mam głowy do takich rzeczy.
Pozdrawiam (tylko tych oświeconych)! :]
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku
Slovenský Raj (dzień 7) - Tomášovský výhľad
-
DST
29.75km
-
Czas
01:40
-
VAVG
17.85km/h
-
VMAX
59.46km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
HRmax
193( 92%)
-
HRavg
130( 62%)
-
Kalorie 1798kcal
-
Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
-
Aktywność Jazda na rowerze
Plany były wieeeeelkie. Pokonała nas głupota. Wypad do Słowackiego Raju, to miało być to! Zacząłem już w Polsce pisać sutą relację z przygotowań. Każdy dzień miał być ślicznie opisany i bogato obfotografowany. Pierwszego dnia dojechaliśmy baaaardzo późno, więc o rowerowaniu nie było już mowy (Polskie drogi to jedne wielkie kretowisko!). Drugiego dnia napiliśmy się wody z górskiego strumienia i się zaczęło. Temp grubo ponad 40˚C, majaki, ostre rzyganie i... wiadomo. Gorączkę zwalczyliśmy ale inne objawy pozostały, na dodatek byliśmy tak słabi, że ledwo po schodach do domu wchodziliśmy. Nigdy nie przypuszczałem, że (nawet tak ostre) zatrucie pokarmowe może zrobić taką sieczkę z formy człowieka. Właściwie, to byliśmy wrakami. Nie jedliśmy nic 2 dni i piliśmy tylko wodę... Jedna wielka masakra. Jedyne co mnie pocieszało, to fakt, że pogoda i tak była do dupy - ciągle padało i burze. Dopiero przedostatniego dnia (7) postanowiliśmy, że wybierzemy się ma małe kręcenie. Dystans nie jest powalający ale uwierzcie mi - to było jak 150km! Co chwilkę robiliśmy przerwę na łyk wody, zwalczenie burzy w żołądku i dalej pod górkę... i z górki. Postojów nie potrafię nawet zliczyć ale cel został osiągnięty! Zdobyliśmy Tomášovský výhľad (i to jak się później okazało nie najłatwiejszą drogą)! Normalnie wjazd tam to mała miki i nie sądzę żeby ktokolwiek z tu zaglądających miał z tym najmniejszy problem. Jest to fantastyczne miejsce, które polecam każdemu! Widoki zapierają dech w piersiach. Warto było się tyle namęczyć...
Kategoria Krótkie wycieczki
Jeszcze troszkę i urlop
-
DST
26.27km
-
Czas
00:55
-
VAVG
28.66km/h
-
Temperatura
27.0°C
-
Sprzęt Lincoln 1.25
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dom -> praca -> Aga -> dom. Bez rewelacji, przygód itp. Zwyczajnie acz przyjemnie :]
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku
Ciężki dzień...
-
DST
13.65km
-
Czas
00:36
-
VAVG
22.75km/h
-
Temperatura
27.0°C
-
Sprzęt Lincoln 1.25
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś praca w terenie. Pogoda była niepewna, więc musiałem zabrać kilka klamotów dodatkowo ledwo się zmieściłem do plecaka. Trasa dom -> praca w sumie standardowa (łącznie z parkującym na drodze rowerowej burakiem, który już mnie tak wkrewia, że chyba mu poprzetrącam lusterka). W pracy dziś sporo do zrobienia ale wszystkie trudy łagodziły fantastyczne widoczki. Powrót z pracy późno i szybko... Jest jeszcze sporo rzeczy do zrobienia przed urlopowym wypadem...
Poniżej kilka fotek. Sorki za jakość ale trzaskane były komórczakiem.
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku
Byle do piątku
-
DST
13.71km
-
Czas
00:39
-
VAVG
21.09km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Sprzęt Lincoln 1.25
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zwykła trasa: dom -> praca -> dom. W pracy siedzę jak na szpilach. Już nie mogę się doczekać weekendu i 2 tygodni urlopu... Oj będzie się działo... :]
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku
Pałer!
-
DST
19.83km
-
Czas
00:50
-
VAVG
23.80km/h
-
VMAX
46.00km/h
-
Temperatura
27.0°C
-
Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kiedy ja odparzałem sobie poślady w robocie przed laptopem Aga szalała na rowerze. Zrobiła dziś dziewczyna kawałek porządnej traski po Wzgórzach Trzebnickich. Po robocie odwiedziła mnie w domu. Zjedliśmy obiadek, poczekaliśmy aż się uleży i odwiozłem Agę do domu. W drodze powrotnej na ślimaku przy zjeździe z Gondowianki wrzuciłem za duży pałer na maszynkę i zerwałem łańcuch dość pechowo bo wkręcił mi się między szprychy i zablokował tylne koło. Obyło się bez gleby ale porżnąłem sobie ramę łańcuchem. Na szczęście udało mi się znaleźć (dzięki pomocy przejezdnego bikera) zerwane fragmenty. Złożyłem wsio do kupy i wio do domu...
Poniżej zapożyczona (ale dedykowana mi) fotka od Agi.
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki
Buraki!!!
-
DST
13.61km
-
Czas
00:35
-
VAVG
23.33km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Sprzęt Lincoln 1.25
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trasa: dom -> praca -> dom. Rano dość ciepło, bezwietrznie, przyjemnie niemal sielsko, gdyby nie buraki na drodze rowerowej. To jest stała miejscówka buraczanej nacji. Mogła by tam od czasu do czasu straż miejska podjechać z żółtymi zabawkami.
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku
Cholerna huśtawka!
-
DST
25.72km
-
Czas
01:12
-
VAVG
21.43km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
HRmax
171( 82%)
-
HRavg
127( 61%)
-
Kalorie 660kcal
-
Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
-
Aktywność Jazda na rowerze
Co za koszmarne lato! Słońce, deszcz, słońce, deszcz, słońce, deszcz...
Wstałem rano o 8:00 żeby załatwić wszystkie sprawy, pojechać do Agi i rozpocząć rowerowy dzień. Jak tylko dojechałem na miejsce zaczęła się burza. Lało zdrowo i dość długo. Czekaliśmy z utęsknieniem na promienie słońca, które osuszą gruncik i będziemy mogli trochę pokręcić. Po jakimś czasie słońce wyszło, asfalt wysechł i... Zaczęło padać. Sytuacja powtórzyła się kilka razy, aż pod wieczór ok. 19:00 wywiało chmury i można było wybrać się na małą wycieczkę. Ponieważ lało pół dnia teren odpadał. Nie zostało nam zbyt wiele opcji. Postanowiliśmy pokręcić asfaltem w stronę Psiego Pola. Gdy dojechaliśmy na miejsce przyszedł apetyt na więcej i udaliśmy się w stronę Ramiszowa (tutaj zawróciliśmy i z powrotem tą samą drogą).
Poniżej 2 fotki z trasy. U Agi na blogu opis trasy i fotka przedstawiająca huśtawkę pogodową.
Dane z pluszometru:
Time: 1:17:27
Average: 127
Maximum: 171
Kcal: 660
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki
Rozpierducha!
-
DST
22.12km
-
Czas
00:57
-
VAVG
23.28km/h
-
Temperatura
35.0°C
-
Sprzęt Kelly's Salamander 2006 by Galen
-
Aktywność Jazda na rowerze
Szefa nie ma = mogę sobie wnieść rower do biura = jadę Salamandrem. Mimo, że jest 7:30 to już czuć straszną duchotę. Po 500 m kapie ze mnie mimo, że wcale mocno nie cisnę. Na wysokości Wrocławskiego Parku Przemysłowego spotkałem "kolegę" z kapciem w kevlarze. Zaproponowałem dętkę ale miał obręcze pod prestę i nie dało by się przepchnąć wentyla. Pogadaliśmy chwilkę i wio! Wjazd po Estakadę Klecińską jakoś wyjątkowo mnie zmęczył - może przez tą duchotę? Do pracy dojechałem mokry jak szczur. Odświeżyłem się, przebrałem w cywilne ciuchy i na 8h do mapy do Planu Zagospodarowania Złoża Ogorzelec I. Po pracy pokręciłem do Agi po drodze mijając na Powstańców Śląskich sznur tramwajów stojących na awaryjnych światłach - dobrze, że dziś nie komunikacją miejską oraz ciekawostkę, którą okazał się zawieszony na znaku drogowym rower. Wyglądał na całkiem rześki. Ktoś miał wenę. Miałem zrobić fotkę ale już mi się nie chciało zatrzymywać i szukać komórki.
Tytuł tego wpisu natomiast nazwę swą zawdzięcza powrotowi do domu. Uciekałem przed burzą w sumie kierując się prosto na nią ale pech chciał, że w tamtym właśnie kierunku mieszkam :] Jakieś 8 minutek od celu dorwała mnie burza piaskowa. Waliło tak mocno piachem, że nie dało się prawie jechać. Do tego wszystkiego doszły jeszcze latające gałęzie, śmieci i blachy z rusztowania - wtedy przypomniał mi się wpis balsa i żałowałem, że przestałem ubierać kask na miasto. 180 sekund po burzy piaskowej zaczął padać deszcz. Właściwie ciężko to nazwać opadem deszczu. To była właśnie rozpierducha! Lało przeraźliwie mocno. Krople były tak wielkie, że aż bolało. Przez okulary nie było widać zupełnie nic, a wiatr robił taki kocioł, że 3 razy spadłem z roweru (na szczęście zdążyłem się wypiąć). Można powiedzieć, że moje nowe butki przeszły chrzest - przemokły do suchej nitki. Genialnie też spisał się mój plecak Hannah Amuck (prezent od Agi), który nie przemókł ani troszkę ratując tym samym Czesia Dżipiesia i komórkę.
Na koniec fotka z (prawie) burakiem. Niby zbyt wiele tej drogi rowerowej nie zajął ale gdy wystawił ten kawałek dupki na drogę, to już by go jakiś tir przesunął...
I jeszcze mały test. Jeszcze nigdy nie dodawałem filmików na bloga. Jest to krótkie i bardzo słabej jakości nagranie z "burzy piaskowej".
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku