Kręcenie korbą po Wrocku
Dystans całkowity: | 6225.59 km (w terenie 155.55 km; 2.50%) |
Czas w ruchu: | 282:50 |
Średnia prędkość: | 21.09 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.47 km/h |
Suma podjazdów: | 1100 m |
Maks. tętno maksymalne: | 208 (106 %) |
Maks. tętno średnie: | 184 (90 %) |
Suma kalorii: | 8508 kcal |
Liczba aktywności: | 204 |
Średnio na aktywność: | 30.52 km i 1h 29m |
Więcej statystyk |
Nie wiem od czego zacząć,
-
DST
112.85km
-
Teren
15.00km
-
Czas
05:26
-
VAVG
20.77km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie wiem od czego zacząć, wiec chyba zacznę od początku. Ok. 9:35 pojechałem po Agę. Mieliśmy stawić się o 10:30 na ul. Dubois. Byliśmy troszkę wcześniej i trochę się przestraszyliśmy, bo nie było widać nikogo. Po kilku minutkach krążenia zaczęli zjawiać się pierwsi uczestnicy wypadu. Kilka osób się leciusieńko spóźniło. Część nie dojechała wcale (żałujcie Blas i Czesiek i ktoś :P). Po kilku minutkach obrad, dokąd mamy jechać, wykluła się pewna opcja. Prowadzi nas Piotrek w stronę Obornik. Z początku jechaliśmy za Wrocław asfaltami. Po drodze minęliśmy grupę profesjonalistów. Zaczęliśmy się zastanawiać kiedy nas przegonią :] Wyjazd z Wrocka nie obył się bez przygód. Dwójka z naszych niezauważenie opuściła peleton. Jak się okazało po telefonicznych konsultacjach jeden z nich wpadł pod samochód. Na szczęście nic poważnego się nie stało. Czekaliśmy na nich w Paniowicach. W międzyczasie śmignęli wcześniej widziani pro na kolarkach i część na góralach. Kiedy dojechały „zguby” ruszyliśmy dalej. Droga robiła się coraz bardziej pagórkowata. Od czasu do czasu robiliśmy małe postoje w przydrożnych sklepach. Większy odpoczynek zrobiliśmy w Lubnowie czekając przy piwku na Fokusa, który od rana składał rower i później nas gonił. Pożegnaliśmy też jednego z braci scott’owców (sorki ale nie mam pamięci do imion). W uzupełnionym i uszczuplonym za razem składzie ruszyliśmy w stronę. Po drodze Piotrek namówił nas na małe zboczenie z trasy i dojazd do ładnego klasztoru w miejscowości Bagno. Prowadziła tam piaszczysta droga i peleton wyraźnie się rozciągnął. Już na miejscu okazało się, że znów kogoś brakuje. Nieszczęśnik nie wiedział, że w pewnym momencie odbiliśmy w lewo i zjechał drogą na sam dół. Później krążył po okolicy w momencie, kiedy my wypasaliśmy się na trawce i Aśka telefonicznie próbowała Go do nas naprowadzić. Z Bagna ruszyliśmy w drogę powrotną. Nie było ze mną tak źle do momentu, w którym odbiliśmy z ruchliwego asfaltu na mało rozjeżdżone wały. Wtedy dopadł mnie mega kryzys. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie miałem. Z braku jedzenia zrobiło mi się słabo i kręciło masakrycznie w głowie. Zmniejszyliśmy więc tempo i robiliśmy małe przerwy. Tłuczenie się tymi wałami przez kilka km znacznie obniżyło średnią naszego wypadu. Ja z metra na metr byłem coraz słabszy. Kiedy dotarliśmy już do asfaltu ekipa pomknęła, a ja nadal miękłem. Musiałem zrobić sobie małą przerwę. Siadłem w rowie i zacząłem sapać :] Została ze mną Aga (po której nie było widać prawie w ogóle zmęczenia). Po chwili zawróciła jeszcze mała grupka zaniepokojona moim wygrzewaniem trawy w rowie. Zrobiło mi się strasznie wstyd. Przypomniało mi się, że mam jeszcze słodką herbatę w termosie. Czym prędzej spożyłem całą zawartość i na rower! Nie sądziłem, że efekty tego „doładowania” będą aż tak duże. Poczułem znowu siły i jazda! W Lasku Osobowickim ja, Aga i Jeden_z_Braci podziękowaliśmy i pożegnaliśmy się z reszta, która ruszyła w las w celu rozpalenia ognia i skonsumowania kiełbasek. My nie mieliśmy już czasu na kiełbaski, a szkoda. Pod mostem Milenijnym odbiłem już w stronę domciu. Doczłapałem się w końcu i wlazłem z całym majdanem do pokoju. Nie miałem już siły zanieść gratów do mojej kanciapki rowerowej. Mama poratowała mnie schaboszczakiem z ziemniaczkami. Było mi mało więc wtrząchnąłem jeszcze kanapki i ok. 13 michałków. Po „obiedzie” nadszedł czas się wypluskać. Wlazłem do wanny i zasnąłem :D
Mam nadzieję, że komuś udało się przebrnąć przez tą „ścianę tekstu”. Pozdrawiam serdecznie wszystkich uczestników wyprawy i tych, którzy tu zaglądają.
Na koniec mały bilansik zysków i strat:
- straty: maaasa kalorii, naskórek na jądrach
- zyski: spaliłem maaasę kalorii, zwiedziłem super tereny, poznałem fantastycznych ludzi, trzasnąłem setę
Trasa skopiowana od Agi:
Wrocław -> Wrocław Świniary -> Szewce (tam odbicie z drogi głównej) -> Paniowice -> Kotowice -> Raków -> Uraz -> Lubnów -> Oborniki Śląskie -> Rościsławice -> Wielka Lipa -> Bagno. Powrót bardzo podobny.
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Długie wycieczki
Wiatr, wiatr, wiatr! Wiało koszmarnie.
-
DST
25.55km
-
Teren
15.55km
-
Czas
01:35
-
VAVG
16.14km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wiatr, wiatr, wiatr! Wiało koszmarnie. Momentami były tak silne podmuchy, że prawie mnie wywróciło z rowerem. Dziś to znów ja wymyślałem trasę. O dziwo obyło się bez błądzenia. Po spotkaniu z Agą pokręciliśmy razem na Estakadę -> Na Ostatnim Groszu -> most Milenijny -> wałami w stronę lasku Rędzińskiego -> do Lasku Osobowickiego. Byliśmy tam po raz pierwszy, więc kręciliśmy się zwiedzając. Muszę przyznać, że fantastyczny jest ten lasek. Dobry do treningów zarówno rowerowych jak i biegowych. Dziś było tam miejscami troszkę błota ale jeździło się bardzo przyjemnie. Odkryliśmy wyznaczoną przez kogoś pętle prowadzącą przez większość lasku. Oznaczona jest bardzo wyraźnie białymi strzałkami. Całość liczy chyba ok 3km. Zrobiliśmy parę rundek i udaliśmy się na zwiedzanie górki. Okazało się, że to pozostałości po grodzie, w którym downhill'owcy zrobili sobie tor. Sądząc po jego stanie już dawno nikt tamtędy nie zjeżdżał. Do domku wróciliśmy tą sama drogą. To chyba na tyle... :]
Pozdrawiam!
Kategoria Krótkie wycieczki, Kręcenie korbą po Wrocku
Rano paskudnie. Dopiero
-
DST
50.68km
-
Czas
02:33
-
VAVG
19.87km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano paskudnie. Dopiero po południu wyszło słońce. Około 13:00 wybraliśmy się z Agą na małe rowerowanie. Nie było już czasu na wyprawę w okolice Trzebnicy, więc z braku pomysłów zrobiliśmy małe TurDeWały (© by Blase), a później Trestno i Blizanowie. Było by fantastycznie, gdyby nie… Miałem małe zakusy na górkę „Kilimandżaro”. Nigdy wcześniej na nią nie wjeżdżałem. Wjazd nie stanowił problemu. Gorzej było ze zjazdem. Tuż przed końcem górki postanowiłem wyskoczyć z małej hopki (którą Aga nazwała później „mamucim bobkiem”). No i… Wyskoczyłem! Jednak lot nie trwał długo. Grawitacja przyciągnęła mnie dość solidnie do ziemi. Zrobiłem otb i wyrżnąłem łbem o ziemię. Połamałem daszek kasku, porysowałem okulary, zdarłem trochę ryja i wybiłem/złamałem palec (jutro prześwietlenie). Poza tymi „przygodami” było bardzo miło. Na śluzie za Blizanowicami zrobiliśmy sobie pikniczek – herbatka i maślane bułeczki z nutellą. Po posiłku powrót. Na pl. Grunwaldzkim każde z nas pokręciło w swoją stronę. Już prawie pod samym domkiem dobiłem się jeszcze glebą na lewy bok. Nie zdążyłem się wypiąć z spd. Zdarłem siodełko, pedały i róg na kierownicy… Shit happens.
Kategoria Krótkie wycieczki, Kręcenie korbą po Wrocku
Miało być ciepło i słonecznie.
-
DST
89.22km
-
Teren
50.00km
-
Czas
04:53
-
VAVG
18.27km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miało być ciepło i słonecznie. Zamiast tego chmury i chłód. Aga przywiozła dość niepokojące wieści. Termometr na Estakadzie wskazywał zaledwie 1.8*C. Ubraliśmy na siebie po kilka warstw i w drogę! W momencie, kiedy to ja zacząłem prowadzić cala wycieczkę, jak zwykle zgubiliśmy sie :] Nie pomogła nawet moja super-hiper-turbo-mega-kul-odręczna mapka. Wjechaliśmy w lasy w poszukiwaniu "Leśnego Młyna". Nie znaleźliśmy nic, co by nawet przypominało młyn. Było za to sporo błota. W lesie, jak to w lesie, sporo dróg przeciwpożarowych. Która tu wybrać? Postanowiliśmy jechać wzdłuż trakcji elektrycznej - przecież musi prowadzić do jakiejś cywilizacji? Gdy wyjechaliśmy już z lasu okazało sie, ze jesteśmy dalej niż mieliśmy być. Miejscowy robotnik i 2 babuszki (które stwierdziły, ze mamy "za liche buty jak na takie błoto" - co maja buty do jazdy rowerem?) wskazali nam skrót przez polno-leśne drogi. Gdy wyjechaliśmy już na asfalt zaczęło sie nadrabianie tempa, bo było już późno, a do domciu jeszcze kawałek. Tuz przed zachodem słońca na niebie pokazało się słonce, które cały dzień chowało sie przed nami. Gdy dojechaliśmy do domu bylem ledwo żywy. Jeszcze nigdy w życiu nie bolały mnie od roweru poślady :] (i nie mówię tu o miejscu obitym od siodełka). Może to "wina" wysokiej kadencji, którą staram sie utrzymywać w granicach 90-100obr/min.? Teraz leżę, stękam i zajadam pączki - jakoś trzeba uzupełnić te spalone 3000 kalorii?
Pozdrawiam!
P.S. Nie udało mi się już dziś dokręcić sety :(
Trasa przebiegała jakoś tak:
ND -> Estakada -> Most Milenijny -> wzdłuż Odry do śluzy Bartoszowickiej -> jaz Opatowicki -> śluza Opatowice -> szlakiem Odry przez Trestno i Blizanowice do Kotowic -> laskiem do Czernicy -> Wojnowice -> Chrząstawa Mała i Wielka -> lasek -> lasek -> lasek -> żadnego Leśnego Młyna -> lasek -> lasek -> Krzeczyno -> Piszkawa -> Oleśniczka -> Kątna -> Brzezia Łąka -> Pietrzykowicie -> Śliwice -> Kiełczów -> Psie Pole -> plac Kromera -> wzdłuż Odry do Mostu Milenijnego -> Estakada -> ND
Kategoria Krótkie wycieczki, Kręcenie korbą po Wrocku
Odprowadziłem dziś Agę
-
DST
27.38km
-
Czas
01:17
-
VAVG
21.34km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Odprowadziłem dziś Agę na dworzec PKS. Pojechała na weekend do Babci. Wyciągnąłem swój rower z Jej kanciapy i podryfowałem do domciu. Jechało sie dziwacznie, bo znowu zapomniałem ubrać buty SPD i ślizgałem się po pedałach. Po powrocie do domu było jeszcze trochę słońca, wiec postanowiłem zrzucić "cywilne" ciuszki, ubrać się w "obcisłości" i pokręcić godzinkę. Zrobiłem sobie traskę: ND -> Decathlon. Wracając natknąłem się na mega korek. Kierowcy stali, a jak jechali, to 5km/h. Zacząłem więc śmigać poboczem ale było tam koszmarne błoto, wiec przerzuciłem się na oś jezdni. Czułem się troszkę jak kurier rowerowy. Wszyscy stali, a ja uprawiałem slalomik ciskając dookoła błoto oderwane z oponek. Po powrocie do domu gorące kakao i nauka geochemii...
Tak zupełnie z innej beczki. Odkryliśmy ostatnio z Aga fantastyczny serwis do planowania tras wypraw rowerowych, zwie sie Bikely. W ramach testu wklikaliśmy sobie fragment trasy Suwałki -> Klaipeda -> Riga -> Tallinn -> Wilno -> Suwałki. To nasze tegoroczne plany wakacyjne! Już nie mogę się doczekać...!
Kategoria Krótkie wycieczki, Kręcenie korbą po Wrocku
Dziś ładne słonko, więc porwałem
-
DST
26.62km
-
Czas
01:31
-
VAVG
17.55km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś ładne słonko, więc porwałem swoje Słonko i popędziliśmy na rowerzaki. Po raz pierwszy razem w tym roku. Brakowało mi tego. Pogoda dopisywała, tylko po zachodzie zrobiło sie chłodnawo. Zrobiliśmy sobie traskę spokojnym tempem: ND -> Estakada -> Na ostatnim groszu -> Kozanów -> Pilczyce. Z powrotem tak samo, tylko przez park. Wiewiórek nie było :) Odwiedziliśmy jeszcze mój dom i pomknęliśmy przez miasto do centrum do Agi. Teraz siedzimy w domu i spijamy się "szampanem" z Biedronki :]
Pozdrawiam!
Kategoria Krótkie wycieczki, Kręcenie korbą po Wrocku
Dziś to samo... Stres. Jutro
-
DST
12.40km
-
Czas
00:32
-
VAVG
23.25km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś to samo... Stres. Jutro najważniejsza z bitew. Geochemia. Przegrania nie wchodzi w rachubę. Żeby sobie troszkę ulżyć wlazłem na rower i śmignąłem asfaltami na lotnisko. Temperatura, mimo że było już po 21, nawet znośna. Wiatr upierdliwy ale nie zimny.
--------------------------------------------------------------------------
Edit:
Bitwa wygrana!
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku
Strrrres... Jutro kolejna bitwa...
-
DST
24.41km
-
Czas
01:03
-
VAVG
23.25km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Strrrres... Jutro kolejna bitwa... Tym razem walczę z geologią inżynierską...
Trzeba się było odstresować. Co prawda najpiękniejszą popołudniową pogodę przesiedziałem nad książkami ale bywa. Zebrałem się po 18. Było już chłodno i wiał wiatr. Bezmyślnie pojechałem przed siebie i wyszło coś takiego: ND -> Estakada -> Hallera -> Ziębicka -> Gazowa. Powrót tą samą trasą. Kręcenie korbą dobrze mi zrobiło. Trochę się wyżyłem. Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających, a w szczególności Agatkę :)
Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku
Trzeba się odstresować przed sesją.
-
DST
22.33km
-
Czas
01:01
-
VAVG
21.96km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trzeba się odstresować przed sesją. Czasu niewiele, więc wycieczka króciutka. Trasa "standardowa": ND -> Estakada -> Kozanów -> Maślice -> Kozanów ->Most Milenijny -> Estakada -> ND.
Póki słonko na niebie było całkiem ciepło. Termometr na Estakadzie wskazywał 3.8*C ale odczuwalna była na pewno wyższa. Wiatr nie był zimny ale momentami silny. Sił dodawały moje ulubione hity z lat '80 :] Poza tym nic ciekawego... Pozdrawiam! :]
Kategoria Krótkie wycieczki, Kręcenie korbą po Wrocku
No i nareszcie ruszyłem
-
DST
20.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
01:00
-
VAVG
20.00km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
No i nareszcie ruszyłem 4 litery. Tak mnie jakoś naszło strrrrasznie z rana.
Słonko za oknem i w miarę sucho. Z braku pomysłów wybrałem się standardową traską: ND -> Estakada -> Na ostatnim groszu -> Kozanów -> Maślice. Wracając zahaczyłem jeszcze o Lasek Pilczycki. Dojazd do lasku był taki sobie. Sporo zamarzniętych kałuż (uwielbiam ten dźwięk strzelającego lodu). W lasku był już totalny dramat. Jedna wielka tafla lodu! Nie dało się w ogóle jechać. Najgorsze, że iść też się za bardzo nie dało, bo SPD ślizgały się masakryczne. Przedarłem się przez krzaki na piechotkę nad śluzę, zrobiłem kilka fotek i do domciu.
Pozdrawiam!
Kategoria Krótkie wycieczki, Kręcenie korbą po Wrocku