Galen prowadzi tutaj blog rowerowy

Galen

Wpisy archiwalne w kategorii

Krótkie wycieczki

Dystans całkowity:3570.22 km (w terenie 172.55 km; 4.83%)
Czas w ruchu:178:27
Średnia prędkość:20.01 km/h
Maksymalna prędkość:59.46 km/h
Maks. tętno maksymalne:208 (106 %)
Maks. tętno średnie:184 (88 %)
Suma kalorii:11964 kcal
Liczba aktywności:87
Średnio na aktywność:41.04 km i 2h 03m
Więcej statystyk

Mini Nocna Masakra 2011

Sobota, 3 grudnia 2011 | dodano: 03.12.2011

Opis i focie już niedługo...


Kategoria Krótkie wycieczki

Singiel!

Sobota, 10 lipca 2010 | dodano: 14.07.2010

Poranna pobudka i krzątanina. Tak rozpoczęliśmy z Agą pierwszy dzień długo wyczekiwanego weekendu. Kiedy ogarnęliśmy się już ze wszystkim (mieliśmy tylko godzinkę obsuwy w stosunku do pierwotnego planu) ruszyliśmy w stronę naszych południowych sąsiadów dzierżąc w dłoni 14 letni atlas samochodowy (bo GPS mi zwinęli). Na szczęście nawigacji podjęła się Aga, bo ja cierpię na jakąś dysfunkcję i gdy prowadzę, zawsze lądujemy na jakimś zadupiu :]

Do Świeradowa Zdroju dotarliśmy całkiem sprawnie i dość szybko. Na miejscu znaleźliśmy jakiś parking pod pensjonatem i zaczęliśmy wypakowywać klamoty. Kiedy już przebrałem dupsko w obcisłe gatki na tylnym siedzeniu Sienki nadszedł czas żeby ruszyć... Tylko gdzie to Nové Město? Zjechaliśmy z parkingu do ul. Zdrojowej, żeby przestudiować zawieszoną tam mapkę okolic. Udało się ustalić kierunek i odeprzeć atak miejscowego gawędziarza/przewodnika.

Ruszamy asfaltem i zaczynamy wspinaczkę... Jeden podjazd... Drugi podjazd... Mulimy 7km/h. Żar leje się z nieba i wali od nagrzanego asfaltu tak, że człowiek czuje się jak w piekarniku z termoobiegiem. Trzeci podjazd... Zgon! Wypiliśmy 1/3 wody a przejechaliśmy jakieś 2,5km. Już wiem, czemu organizują tu maratony MTB. Te podjazdy to masakra. Do Novégo Města jeszcze z 7km i nie wygląda na to, żeby się wypłaszczało. Aga siada w cieniu a ja wspinam się z powrotem, żeby po chwili zjechać dłuuuuugim i szybkim zjazdem do samochodu. Zjazd był na tyle przyjemny i szybki (ok. 60km/h), że się zagapiłem i zjechałem za nisko, przez co musiałem znowu wspinać się do Świeradowa. Gdy zapakowałem się z powrotem do Sienki, podjechałem po Agę i uderzyliśmy w stronę Novégo Města. Żeby było śmiesznie, to podjazd na którym się poddaliśmy, był właściwie ostatnim na tej drodze.

Po rozładowaniu klamotów w Novym Měscie nie pozostało nic, jak tylko odnaleźć singla i śmigać! Oznaczeń żadnych na rynku nie było ale Aga jakimś cudem wyczaiła kierunek i zaczęliśmy podjazd... asfaltem. Po dotarciu na miejsce okazało się, że jest tu ładny ocieniony parking samochodowy. Pod samym wjazdem na singla zrobiliśmy malusieńki odpoczynek i zamieniliśmy kilka słów z ekipą kolesi na fullach z Polski. Ględzili coś o jakimś asfaltowym podjeździe w pełni słońca, po którym zaczyna się dopiero singiel. Nie do końca wyczaiłem, czy robią sobie jaja, czy rzeczywiście czeka nas znów podjazd asfaltem. Gdy wjechaliśmy już na trasę singla od razu poprawił mi się humor. Wąska elegancko utwardzona i świetnie wyprofilowana droga wiła się w cieniu drzew. Z każdym metrem podobało mi się coraz bardziej do momentu... Asfaltu! Podjazd był rzeczywiście masakryczny. Dobrze, że przed wjazdem na tę patelnię można się było ochłodzić w przydrożnym strumyczku. Gdy po ok. 1,5km znak pokazał skręt w prawo w lasek a szara, bezduszna i gorąca masa skończyła się poczułem się jak nowo narodzony. Teraz to dopiero się zaczęło! F A N T A S T Y C Z N Y zjazd pełen hopek, zawijasów, przewężeń. Trasa jest tak genialnie wyprofilowana, że nawet jak jedzie się po poziomicy albo lekko w górę, nie trzeba pedałować bo energia z jaką się wyjeżdża z dołka wystarcza na wspięcie się na kolejną hopkę. Widoki towarzyszące singlowi są na prawdę super. Całość sprawia wrażenie dobrze zaprojektowanego ogrodu. Wszystko jest na swoim miejscu. Po pewnym czasie kończy się sielanka a singiel niebezpiecznie zbliża się do szlaku dla pieszych (żółty szlak). Na nasze nieszczęście banda bezmózgich opiekunów wpuściła masę dzieciaków (oczywiście z Polski) na singla przez co zrobiło się cholernie niebezpiecznie. Ja bez litości cisnąłem w bachory drąc ryja. Aga miała w sobie więcej subtelności i ogłady, co zakończyło się dla Niej fatalnie. Musiała ścinać jeden z zakrętów i nabiła się piszczelem na pień drzewka. Po reanimacji i kilku niecenzuralnych słowach (z moich ust) rozpoczęliśmy kontumację czelendżu. Tym razem było ciężej, bo fragment trzeba ciągnąć pod górkę. Sama końcówka singla znów rozpieszcza. Zjazd w dół i można nabrać prędkości. Pojawiają się też lokalne strumyczki, które fajnie się przecina.

Trasa na prawdę warta polecenia. Są odcinki gorsze ale te lepsze rekompensują wysiłek i to z nawiązką. Myślę, że warto zrobić sobie jakieś 2 kółeczka i popstrykać trochę fotek na pamiątkę. My niestety wymiękliśmy po tych podjazdach w Świeradowie nie mieliśmy już sił na kolejną pętelkę. Po zjechaniu do Novégo Města zapakowaliśmy rowery i podjechaliśmy samochodem na parking pod singlem, gdzie zrobiliśmy sobie mega wyczesanego grilla. Załączam kilka fotek - niech Wam ślinka cieknie :]

To chyba na tyle...

P.S. Jeśli jakimś cudem któryś z Panów z ekipy z fullami to czyta, to znalazłem Twoje rękawiczki (Giant'a).












Kategoria Krótkie wycieczki

Mini XC

Sobota, 3 lipca 2010 | dodano: 03.07.2010

Późnym popołudniem, choć nie jestem wielkim fanem piłki nożnej, miałem oglądać meczyk ale mi się przysnęło. Gdy się obudziłem na forum BS pojawił się wpis od Pawła (legendary), że wybiera się do Lasku Rędzińskiego. Upału już nie było, więc zjadłem pierożki, zapakowałem koszulkę rowerową i w drogę na Most Milenijny. Po drodze zahaczyłem jeszcze o BP żeby kupić jakiś izotonik. Po przywitaniu ruszyliśmy w stronę Rędzina wałami aż dojechaliśmy do lasku. Tutaj pokręciliśmy małe XC. Dawno się tak dobrze nie bawiłem. Ostatnio nic tylko asfalt i miasto, bez pomysłu, bez polotu, bez adrenaliny. Dziś było zupełnie inaczej. Troszkę małych podjazdów, strome zjazdy, single, kamienie, żwir, szuter, piach, trawa, wąskie ścieżki przez krzaki, korzenie, kocie łby i trochę dziur. Wszystko to, co tygryski lubią najbardziej. Do domu przywiozłem 6 kg mięsa w postaci much, komarów, a we włosach miałem nawet gąsienicę. Przyjechałem zakurzony i z obitą dupą, bo na jednej ze ścieżek ocierałem sobie pot wlewający się do oczu, nie utrzymałem kierownicy jedną ręką i się wyglebiłem. Super zabawa z odrobinką adrenaliny. Fantastiko :]

Na koniec fotka z komórczaka (dlatego taka jakość do bani), którą ustrzeliłem wracając do domu Mostem Milenijnym.


Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki

Napisali o nas w BikeBoard

Piątek, 2 lipca 2010 | dodano: 03.07.2010

Rano zaspałem do roboty, więc co sił w nogach naginałem do pracy. Powrót w upale z zamulastym tempem. Wieczorem umówiłem się z przyjacielem na Rynku na... izotonik. Wrzuciłem sobie w iPod'a Michaela Bublé i bardzo spokojnym, dostosowanym do muzyki tempem pokręciłem pod Fredka. Później powrót do domu żwawszym tempem, żeby mnie komary nie zeżarły.

Btw. Napisali o nas w BikeBoard: "drużyna bikestats wymiata" :P


Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki

Włamanie i kradzież...

Czwartek, 1 lipca 2010 | dodano: 01.07.2010

Zacznę od żali:
Opier***** mi dziś samochód :( Generalnie masa nerwów, 2h czekania na policji z świadomością, że i tak gówno zrobią i straty ok. 600zł... A już sobie ząbki na napęd SLX'a ostrzyłem... Nic tylko zaj***! Złodziejom powinno się ucinać łapy przy samej dupie...

A teraz coś odrobinę weselszego:
Wczoraj przyszła do mnie kasetka XT. Nie mam klucza i bacika, więc na wymianę udałem się do Krajka (Syna). Ostatnio w innym serwisie za założenie kasety zapłaciłem 15zł a u Krajka demontaż i montaż dwóch kaset kosztował mnie 10zł... No tak, czy siak, mam już 2 komplety kółek. Maviki z XT i oponkami Kenda Karma 2.0 oraz Kelly's Razor z Deore i oponami Kenda Kwest 1.25. W serwisie jak zwykle miła atmosfera i zostałem nawet zaczepiony przez jednego kolarza. Spytał mnie, czy ja to Galen, bo z mordy jakiś taki znajomy mu się wydałem. Wygląda na to, że mam poczytnego bloga :P

Po całym dniu pełnym wrażeń wybrałem się wieczorkiem na minimini kręcenie, żeby troszkę mózgoczaszkę przewietrzyć... Teraz walnę sobie Redd'sa, oglądnę 2 odcinki Drużyny A i w kimę...


Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki

Upał...

Wtorek, 29 czerwca 2010 | dodano: 01.07.2010

Dziś szef dał mi dzień wolny i już o 9:00 wracałem z biura do domu. Po drodze zgadałem się z kolegą Maćkiem i razem pokręciliśmy w stronę Mostu Milenijnego (zjazd 50km/h) zobaczyć jak tam prace postępują przy budowie drogi na Poznań. Daleko nie ujechaliśmy, bo nas robotnicy pogonili:
- Pan w rażącym kombinezonie: Panowie! Panowie! To teren budowy. Dokąd to?!
- Ja w obcisłych gaciach: No... jak to...? Do Poznania!
- Pan w rażącym kombinezonie: Eeee... Yyyy... Tędy nie da rady...

Zjeżdżając z mostu skręciliśmy jeszcze w park i pokręciliśmy na inny plac budowy - Stadion na Euro 2012. Powrót do domu, szybki, bo słońce już dawało mocno czadu a ja ledwo żywy byłem...

Fotka z archiwum:


Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki

Przetrącony na drodze rowerowej

Czwartek, 17 czerwca 2010 | dodano: 17.06.2010

Dziś czułem się trochę jak kurier. Jeździłem po mieście między biurem a drukarnią, żeby wyplotować mapy i przekroje, nad którymi ostatnio siedziałem w pracy. Podczas ostatniego kursu na ul. Swobodnej na wysokości wjazdu na parking przy stacji BP zgarnął mnie samochód. Jechałem drogą rowerową ok. 25km/h a koleś jakimś firmowym samochodem z kiełbasami przeciął mi drogę. Zaciągnąłem hamulce i tylne koło rzeźbiło już asfalt, więc dociągnąłem przód. Wyhamowałem sporo ale zabrakło jakieś 50cm i z uniesionym tylnym kołem wrypałem się w tylne koło samochodu. Wyleciałem przez kierownica a rower w trawę. Zaraz podbiegli przechodnie i kierowca. Wszyscy pytali się czy jestem cały a mnie interesowało tylko to, czy z rowerem wszystko ok. Po wstępnych oględzinach uznałem, że szkód nie ma. Podaliśmy sobie z kierowcą ręce i każdy pojechał w swoją stronę. Najadłem się tylko strachu... Myślałem, że mi się Maviczek zdecentrował :]

Wieczorkiem podczas powrotu do domu spotkałem na wysokości ul. Drobnera admina Blasa. Fotografował akcję policji, straży i pogotowia. Ponoć na jednej z kamienic przy tej ulicy strasznie popękały ściany. Cała akcja była "grubo" zakrojona, bo takiej liczby jednostek służb dawno nie widziałem.

Fin.

P.S. Fotka autorstwa Blasa, tylko przycięta przeze mnie :]


Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki

Relaxik

Środa, 16 czerwca 2010 | dodano: 17.06.2010

Dziś strasznie się wkurzałem na siebie. Zamiast ruszyć dupę i pokręcić rowerem do pracy, wybrałem samochód. Mściło się to na mnie podczas ponad godzinnego powrotu do domu. Stałem jak ten cieć w korku a na zewnątrz taka śliczna pogoda...

Wieczorkiem po siłowni, pokręciłem z Agą w stronę jej domu. Powrót zrobiłem sobie troszkę okrężną drogą, zahaczając o zjazd z Mostu Milenijnego na Poznań. Droga zapowiada się bardzo fajnie i jest nawet asfaltowa część dla rowerów. Zrobiłem kilka fotek komórka ale straszna kaszana wyszła, więc wrzucam coś z archiwum Agaty :]

Pozdrawiam!


Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki

Zagięcie czasoprzestrzeni - czyli Wrocławska zmuła na ŚWR

Niedziela, 13 czerwca 2010 | dodano: 14.06.2010

Dzień zaczął się dość leniwie od półgodzinnego przeciągania się w wyrku. Później zrzuciłem Agę z wyrka, zjadłem płatki, wbiłem się w obcisłe gacie i pokręciliśmy na pl. Solny na zbiórkę ŚWR. Na miejscu czekał już WrocNam, mattik i zyła82. Po chwili dostrzegliśmy w tłumie koszulkę Nutelli a pod nią "nowego" kolegę kojaka.

Start całej tej hałastry standardowo obsunął się o pół godzinki. Przejazd ulicami Wrocławia w eskorcie policji odbywał się przy idealnej pogodzie, nie było upału ale było słonecznie. Tempo w jakim się poruszaliśmy porównać można do tempa wypiętrzania się Himalajów. Nawet Ent na rowerze byłby z lekka zdegustowany.

Gdy dotoczyliśmy się pod Szalet na miejscu było już rozstawionych kilka namiotów ze stylowymi rowerami, policji znakującej rowery i kilka jadłodajni. Z usług jednej skorzystałem i muszę przyznać, że tak paskudnych ogórków dawno nie jadłem ale razem z kromką ten smutny korniszonek kosztował dwa i pół zł, więc zjadłem wszystko. Nie minęło zbyt wiele czasu jak opuściłem na chwilkę tereny pikniku i zakupiłem sobie w pobliskim monopolu 2 Grześki, żeby zajeść posmak ogórka. Czas mijał a my snuliśmy się tak po terenie do momentu rozłamu. Część osób pojechało dokręcać kaemy, cześć do domciu, a my z Agą dzielnie czekaliśmy na losowanie nagród - nie wygraliśmy nic :] Tuż przed ogłoszeniem wyników konkursu na najlepiej przebranego rowerzystę zwinąłem się do domu napierniczać wiertarą w żelbecie (z tego miejsca serdecznie przepraszam sąsiadów).

Impreza była skromniejsza niż w zeszłym roku. Widać brak dofinansowania z gminy mocno odbił się na budżecie ale mimo to panowała fantastyczna atmosfera a to najważniejsze!

The End


Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki

Po kosteczki z burzą nad głową...

Sobota, 12 czerwca 2010 | dodano: 12.06.2010

Miała być super wieczorna przejażdżka ale jak tylko ruszyliśmy tyłki zaczęło kropić. Kilka chwil później była już regularna ulewa. Schowaliśmy się pod zadaszonym parkingiem rowerowym. Było całkiem znośnie tylko zacinało czasem z boku. W pasażu podjąłem kolejną próbę zdobycia czarnych K6-tek z żółtymi kropkami ale jak zwykle fiasko... Powrót, to mega zamulanie (12km/h), bo nie chciałem sobie pochlapać koszulki Nutelli. Poniżej kilka fotek, które udało się trzasnąć zanim padły baterie - między innymi "śliczne paskudztwo", czyli moje nowe kółeczka Mavic Crossride.


Kategoria Kręcenie korbą po Wrocku, Krótkie wycieczki